HK_Tseung_Kwan_O_Chinese_Permanent_Cemetery_1

W Chinach, gdzie od dawna brakuje ziemi ornej, znalezienie miejsca na pochówek jest od zawsze poważnym problemem. W żadnej kulturze sprawy śmierci i ceremonii pogrzebowych nie należą do rzeczy błahych. W Chinach jednak zdominowanych przez kult przodków odpowiednie uhonorowanie zmarłych nie jest tylko kwestią tradycji i respektu, ale niezbędnym warunkiem zapewnienia powodzenia sobie tu i teraz. Bez wsparcia z zaświatów nie ma co marzyć o sukcesie w życiu doczesnym.

Komunistyczne władze, ateistyczne z założenia, starały się osłabić od samego początku tradycyjne wierzenia i pod pretekstem ochrony ziemi ornej dążyły do rozpowszechnienia kremacji oraz ograniczenia wielkości i znaczenia cmentarzy. Miliony grobów zostały zaorane. Partia ogłosiła, że trumny marnują drewno, a groby ziemię.

Dzisiaj polityka trochę złagodniała, ale Partia nadal próbuje modyfikować zwyczaje Chińczyków przez system odpowiednich regulacji administracyjnych i zachęt ekonomicznych. Ludność, głownie wiejska, stara się omijać nakazy i zakazy. Jadąc koleją przez rolnicze regiony Chin można zobaczyć na nasypach kolejowych nie szczaw, ale setki małych kopczyków. To okoliczna ludność próbuje ominąć problemy biurokratyczne i finansowe związane z pogrzebem, a zwłaszcza z chowaniem nieskremowanych ciał.

Kremacja ma być nie tylko praktyczna, ale też i patriotyczna. Sam Mao Zedong chciał zostać skremowany, ale – jakby na złość – towarzysze wystawili jego zabalsamowane zwłoki w mauzoleum na placu Tiananmen.

W miastach ceny parceli na cmentarzach rosną szybciej niż koszty nieruchomości. Na popularnych nekropoliach w Pekinie lub Szanghaju ceny wynoszą od 16 tysięcy do ponad 120 tysięcy dolarów za bardziej prestiżowe miejsca.

Kiedy wieś opiera się kremacjom, to w miastach jest to powszechna praktyka. Mimo tego w niektórych aglomeracjach brakuje już terenów pod cmentarze. Nawet ograniczenie miejsca na jeden grobowiec do metra kwadratowego nie zmieniło sytuacji. W Szanghaju ma zabraknąć miejsca w ciągu 10-15 lat. Władze próbują grać na kolektywnej nucie twierdząc, że ziemia jest własnością wszystkich Chińczyków, a oddawanie jej komuś na pochówek jest egoistyczne i aspołeczne.

Jakiś czasu temu Partia wpadła na nowy pomysł: pochówek w morzu. Władze Guangzhou ogłosiły przyznanie zasiłku pogrzebowego w równowartości 160 dolarów dla tych, którzy wybiorą formę pogrzebu w morskich falach. Skremowane zwłok są mieszane z kwiatami. Rodziny (pochówki w morzu są zbiorowymi uroczystościami) są zabierane rano statkiem wycieczkowym na rejs na pełne morze, gdzie przeprowadza się uroczystości pogrzebowe pod okiem urzędników.

Od początku kampanii zgłosiło się dwudziestu chętnych. W Szanghaju, który pierwszy wprowadził pogrzeby na morzu w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, do końca poprzedniej dekady nie odgrywały one praktycznie żadnej roli. Po 2010 roku przekroczyły tysiąc.

Trudne są narodziny nowej, świeckiej tradycji.

Zdjęcie: SKOchelung

Opublikował/a Michał Bogusz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.