Adrian Zenz, niemiecki antropolog pracujący Jamestown Foundation opracował wraz z udziałem dziennikarzy Reutersa raport na temat programu pracy przymusowej w Tybecie, zainicjowanego przez władze w 2019 roku. Mimo narzucających się natychmiast podobieństw, to jednak program z Tybetu różni się pod niektórymi względami od swojego pierwowzoru w Xinijiangu.

W dokumentów, do których dotarli badacze, można odnaleźć informacje wskazujące, że ok. pół miliona ludzi, czyli 15% populacji1 regionu trafiło w pierwszych siedmiu miesiącach br. do pracy przymusowej. Z tego 50 tysięcy zostało wywiezionych poza Tybet, do pracy przy nisko płatnych zajęciach w przemyśle włókienniczym lub budownictwie – wszędzie tam, gdzie mogli zostać skoszarowani w miejscu pracy.

Oficjalnym celem programu jest „promocja kształcenia zawodowego” oraz „transfer nadwyżki siły roboczej z regionów wiejskich” poprzez „kampanię w stylu wojskowym”. Wszystko oczywiście w szczytnym zadaniu „eliminacji ubóstwa”. Tę partyjną nowomowę można przetłumaczyć, jako: indoktrynację połączoną z pracą przymusową poza miejscem zamieszkania pod nadzorem organów przymusu. Dokumenty partyjne zresztą wprost mówią, że priorytetem kampanii jest eliminacja „zacofanego myślenia”, zwiększenie „dyscypliny pracy” oraz „osłabianie negatywnych wpływów religii”. W pierwszej kolejności kampania uderza w rodziny tybetańskich koczowników, którzy z racji stylu życia zachowują najsilniej tradycje i wierzenia, a równocześnie są grupą trudną do kontrolowania.

Władze oczywiście zapewniają, że program jest dowolny, ale ujawnione materiały pokazują, że podobnie jak w Xinjiangu lokalne władze dostają kwoty „ochotników”, których mają zwerbować, a wywiązanie się z tego zadania jest brane pod uwagę w corocznej ocenie kadr. W realiach ChRL to bardzo silna zachęta do działania, zwłaszcza dla kadr w Tybecie, ponieważ dobre wyniki dają szansę na awans i przeniesienie poza region. Jednak są pewne różnice między programem w Xinjiangu. Kiedy Ujgurzy trafiali do zamkniętych obozów i są zmuszani do pracy w fabrykach lub gospodarstwach rolnych powstających w sąsiedztwie, to wielu Tybetańczyków jest przetrzymywanych w tymczasowych obozach i wykorzystywana do pracy w terenie, przy budowie dróg, itp. Zastanawiam się, czy cały program nie jest pochodną napięć z Indiami. Od zeszłego roku Pekin przygotowuje drogi dojazdowe do granicy i wznosi infrastrukturę do przyjęcia znacznych sił wojskowych. Teraz chyba wiadomo, skąd się wzięli pracownicy do tej operacji.


1 W Tybecie, w przeciwieństwie do Xinjiangu, rdzenna ludność stanowi wciąż większość – w 2011 roku ok. 90%, od tamtej pory mógł wzrosnąć udział ludności napływowej, ale nieznacznie. Migrujący tutaj Chińczycy Han – większość z nich mieszka w Lhasie – pozostają jakiś czas, ale prędzej czy później oni lub ich dzieci wracają do Chin Właściwych.

Opublikował/a Michał Bogusz

1 Comments

  1. […] Pekin od zeszłego roku zwiększa program pracy przymusowej w Tybecie, o czym pisałem z czwartek. ● W Mongolii Wewnętrznej wciąż trwa bojkot szkół w związku z zastąpieniem […]

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.