Kontrolowane przez władze media podały, że przyczyną piątkowego pożaru autobusu, w którym zginęło 47 osób w Xiaman był zamach dokonany przez bezrobotnego mężczyznę.
Ma nim być niejaki Chen Shuizong – zubożały sześćdziesięciolatek, który zginał w wypadku. Miał pozostawić list, w którym wyraził swoją głęboką frustrację. Informacjom towarzyszą zdjęcia z kamer monitoringu miejskiego pokazujące starszego mężczyznę z bagażem.
Sprawa ma dwa ciekawe aspekty.
Pierwszy – jeżeli Chen naprawdę jest sprawcą – to swój list pożegnalny pozostawił dzień wcześniej w sieci, na jednym z chińskich serwisów mikroblogowych, jak Twitter. Niezbyt dobrze to świadczy o chińskiej cenzurze i służbie bezpieczeństwa, skoro tego nie wychwyciły. Pewnie byli zajęci ściganiem memów o masakrze na placu Tiananmen. Swoją drogą Chen, jak na sześćdziesięciolatka, całkiem nieźle sobie radził w Internecie.
Drugi – jeżeli Chen nie jest prawdziwym zamachowcem – to władze próbują przykryć w tradycyjny sposób fatalny stan infrastruktury. Chen miał pecha, że znalazł się w złym czasie i miejscu ze zbyt dużym bagażem. Niedługo może się nawet dowiemy, że Chen był Ujgurem albo tybetańskim terrorystą na usługach kliki Dalajlamy.
Rosnące zanieczyszczenie powietrza w chińskich metropoliach powoduje, że wiele miast przeprowadza masowo akcje adaptowania miejskich autobusów na LPG. Stan taboru w ChRL jest daleki od doskonałości. Nawet w Pekinie i Szanghaju wiele autobusów miejskich jest w opłakanym stanie. Instalacje LPG są też robione często własnym sumptem przez firmy przewozowe. W takich warunkach o wypadek nie jest trudno.
Zamach zawsze brzmi lepiej niż zaniedbania. Prawdy pewnie nie dowiemy się nigdy.


