Jak podają agencje dwie główne partie opozycyjne na Tajwanie Kuominttang (KMT) i Tajwańska Partia Ludowa (Taiwan Peoples Party, TPP) zapowiedziały w poniedziałek, że połączą siły w styczniowych wyborach parlamentarnych, aby zdobyć więcej mandatów. Mają też prowadzić dalsze dyskusje na temat wspólnego mandatu w wyborach prezydenckich. Wiceprezydent William Lai, kandydat na prezydenta rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP), prowadzi w większości sondaży opinii publicznej, pozostawiając kandydatów KMT, Hou Yu-ih, i TPP, Ko Wen-je, w walce o drugie miejsce.
Przedstawiciele KMT i TPP oświadczyli po poniedziałkowym spotkaniu liderów, że będą „wspierać się nawzajem i maksymalizować liczbę miejsc” w parlamencie, aby „pogłębić demokrację.” To wszystko ładnie brzmi, ale są moim zdaniem są dwa poważne problemy na drodze „wspólnego frontu.”
Pierwszy w głosowaniu do parlamentarnych to system wyborczy. Jednomandatowe okręgi wyborcze, w których zwycięzca jest wybierany prostą większością powodują, że w rzeczywistości sprawa jest w przeważającej liczbie okręgów rozstrzygnięta. Ze 113 miejsc w parlamencie w rzeczywistości w grze jest 10-15, z tego około 10 to miejsca DPP. KMT i TPP aby zwiększyć możliwości odebrania ich DPP musiałyby wystawić wspólnych kandydatów w tych okręgach. Lecz to też oznacza, że musiałyby wcześniej uzgodnić, kto ile miejsc będzie mógł maksymalnie zdobyć. Jeżeli dobrze liczę obecnie DPP ma większość 6 miejsc i z 10 zagrożonych musi obronić 5, co będzie trudne, jeżeli opozycja wystawi w zagrożonych okręgach po jednym kandydacie. Tylko, że TPP ma dzisiaj 5 parlamentarzystów i nie ukrywa apatytu na podwojenie mandatów i wszystko poniżej będzie uznane za klęskę. Czy KMT ustąpi aż tak bardzo? Wątpię.
Teoretycznie wspólni kandydaci KMT i TPP powinni łatwo pokonać ludzi DPP, ale wielu Tajwańczyków wybiera TPP ponieważ jest rozczarowanych DPP, ale nigdy nie zagłosuje na KMT, bo ta otwarcie pro-chińska partia ma ogromny elektorat negatywny. Dlatego obydwie partie mogą wypaść razem gorzej niż osobno, ale system wyborczy powoduje, że nie przełoży się to na mandaty, ale ich wcześniejszy podział i wycofanie się kandydatów TPP może spowodować, że wielu wyborców tej partii albo zagłosuje na DPP, albo zostanie w domu.
Druga kwestia dotyczy elekcji prezydenta. W ostatnim sondażu (TVBS, 18-24 października) Lai ma poparcie 33-34%, a Hou 22-25% a Ko 24-29%. Tutaj też teoretycznie połączenie sił dałoby opozycji zwycięstwo, ale działa ten sam mechanizm co w wyborach parlamentarnych. Negatywny elektorat KMT może zrazić sporą część wyborców TPP, zwłaszcza jeżeli to Ko miałby zostać wiceprezydentem. Inna sprawa, czy ten egotyk by na to poszedł.
Krótko mówiąc to ryzykowna gra dla obydwu stron, ale zwłaszcza dla TPP. Zobaczymy jak się sprawy potoczą, ale na trzy miesiące przed wyborami nic nie wydaje się jeszcze pewne.
