Cho Jung-tai, premier Tajwanu powiedział w poniedziałek, że rząd niezwłocznie przeanalizuje kilka incydentów nielegalnego przedostania się przez morze na wyspę obywateli ChRL, obiecując zapewnić jej bezpieczeństwo. Komentarz pojawił się po tym, jak w sobotę znaleziono Chińczyka w gumowym pontonie na wodach w pobliżu Nowego Tajpej. W podobnym wydarzeniu w czerwcu, inny obywatel ChRL został przechwycony na motorówce ledwie kilka kilometrów od brzegu.
W sobotę straż wybrzeżna poinformowała, że została powiadomiona przez straż pożarną w Nowym Tajpej, że zauważono nieruszającego się mężczyznę na pontonie w pobliżu ujścia rzeki Houkeng, około 100 metrów od brzegu. Po podjęciu z wody został on przewieziony do szpitala z powodu poważnego odwodnienia.
Rząd jest krytykowany ponieważ jest to kolejny raz, kiedy obywatele ChRL są znajdowani praktycznie przy samej wyspie Tajwan, głęboko na wodach terytorialnych. Stawia to pod znakiem zapytania zdolność służb granicznych do wykrycia potencjalnej infiltracji przez chińskich sabotażystów. Nic dziwnego, że Cho powiedział dziennikarzom, że może „obiecać, że zapewnienie bezpieczeństwa narodowego jest niezachwianą odpowiedzialnością rządu. Musimy szybko przeanalizować te incydenty i poczynić odpowiednie przygotowania”.
Inna kwestia, która była podnoszona w przeszłości, ale mam wrażenie, że przycichła ostatnio, to brak procedur azylowych na Tajwanie. Teoretycznie ich brak ma umożliwiać szybkie odsyłanie „uciekinierów” z ChRL, co Tajpej robi nadzwyczaj sprawnie. Nikt tego głośno nie mówi, ale jeszcze przed demokratyzacją istniała obawa, że Chiny wyślą dużą liczbę „uchodźców,” którzy zdestabilizują Tajwan od środka. Dzisiaj ta groźba jest wciąż realna, może nawet bardziej niż kiedyś.
Problem w tym, że równocześnie brakuje procedur przyznawania azylu osobom faktycznie zagrożonym przez swoją aktywność polityczną. Mówimy nie tylko o dysydentach z Chin, ale też z Wietnamu, Mjanmy i innych państw Azji. Co prawda, pozostają działania w trybie specjalnym, ale na przyznanie prawa pobytu na warunkach nadzwyczajnych mogą liczyć tylko nieliczni. Przede wszystkim ci, których przypadki są nagłośniane w mediach, ponieważ brak powszechnego mechanizmu i procedury prawnej powoduje dużą uznaniowość. W efekcie większość uchodźców nie ma żadnej ścieżki prawnej i znajduje się w administracyjnym limbo.
