Autor: Bob Woodward
Tytuł: War (Wojna)
Wydawnictwo: Simon & Schuster (2024)

Dzisiaj świeżynka, wydana ledwo 15 października „Wojna” Boba Woodwarda. Jak można się domyśleć, sięgnąłem po tę pozycję, aby zobaczyć jakie miejsce, jeżeli w ogóle zajmują Chiny w kontekście wojen na Ukrainie i Bliskim Wschodzie w polityce Stanów Zjednoczonych.

No cóż, przyznam, że za wiele tego nie ma. Widać, że administracja Bidena, jak i jego poprzednika, nie widziały postępującego zbliżenia między Pekinem i Moskwą. Chiny pojawiają się w rozmowach najwyższych urzędników tylko jako beneficjent konfliktu lub jako aktor, który może być zachęcony do podobnych działań, jeżeli Rosja odniosłaby sukces. Nigdy jako jeden aktywnych aktorów drugiej linii.

Woodward potwierdza też w moich oczach powszechne oponie, że Jack Sullivan, doradca do sprawa bezpieczeństwa narodowego należy do najbardziej „odklejonych” członków administracji.

„Pomimo przekonujących dowodów, plan był mylący. Gdyby Putin podjął najśmielszą próbę podboju terytorialnego od czasów II wojny światowej, zniweczyłoby to gospodarcze i dyplomatyczne stosunki Rosji ze Stanami Zjednoczonymi i Europą, a może nawet z Chinami i Indiami. Urzędnicy Bidena w trudem dostrzegali logikę Putina. Dlaczego miałby to robić?

»Naprawdę nie było nic, co doprowadziłoby do października, poza manifestem Putina« – powiedział Sullivan – »co skłoniłoby nas do myślenia: okej, coś tu naprawdę się zmieniło«.”

Druga strona sporu politycznego nie wygląda lepiej.

„5 marca, podczas zbiórki pieniędzy w Nowym Orleanie z najlepszymi darczyńcami GOP, Trump zasugerował, że Stany Zjednoczone powinny oznaczyć swoje samoloty F-22 chińską flagą, a następnie »zbombardować Rosję«.

»A potem powiemy: Chiny to zrobiły, my tego nie zrobiliśmy, Chiny to zrobiły, a potem zaczną ze sobą walczyć, a my będziemy siedzieć i patrzeć« – powiedział niemal z radością.

Tłum się roześmiał.”

Woodward nie pierwszy raz wystawia nie najlepsze świadectwo o amerykańskiej klasie politycznej – jest też kilka smaczków z Europy. A jednak jest fragment, który ustawia wszystko w innej perspektywie.

Dwa dni po szturmie na Kapitol z 6 stycznia generał Mark Milley, przewodniczący połączonych szefów sztabu „odbył z generałem Li Zuochengiem, swoim chińskim odpowiednikiem

»Sytuacja może wyglądać na niestabilną« – powiedział Milley, zapewniając generała Li, że Stany Zjednoczone są stabilne i nie upadają. »Jesteśmy w 100% stabilni. Wszystko jest w porządku«.

Milley zeznał również pod przysięgą przed Kongresem, że telefon miał zapewnić Chińczyków: »Nie zamierzamy was atakować«. I wzmocnić stabilność w momencie wyjątkowej niestabilności w Stanach Zjednoczonych.

Dzisiaj Milley jest na emeryturze i udziela się w mediach, a Li? Nie wiadomo nawet czy żyje.

Polecam. Łatwa i szybka lektura.

Nieznane's awatar

Opublikował/a Michał Bogusz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.