Żonie padła stara Toshiba z Linuxmint XFCE. Hardwere’owa sprawa i staruszka nie opłaca się naprawiać. Zanim kupimy nowy komputer, musiałem szybko coś wymyślić, a w domu poniewierał się netbook Lenovo Ideapad 100s – tak wiem, sam bym nie kupił, ale dostaliśmy i prezentów się nie wyrzuca, jeżeli nawet kurzą się na szafie, tudzież za nią.
Delikatnie mówiąc nie jest to mistrz prędkości. Sprawdziłem kilka lekkich dystrybucji Linuksa i no cóż… nawet Linus nie przeleje w to maleństwo. W desperacji zainstalowałem Chrome OS Flex. Wciąż Linuks, ale od Google i zoptymalizowany do działania w chmurze.
U żony w pracy i tak wszystko działa w chmurze Google, więc nie robi to jej różnicy, a działa i to w miarę płynnie. IMHO to ciekawe rozwiązanie dla kogoś, kto ma komupter z Windows 10, nie może upgradeować go do Windows 11, a Linuksa się boi. Chrome OS to też Linuks, ale taki ucywilizowany, korporacyjny.
