Korea Południowa zawiesiła nadawanie wojskowego programu radiowego skierowanego do Korei Północnej w ramach łagodzenia napięć z Pjongjangiem, poinformowało wczoraj ministerstwo obrony w Seulu. W ten sposób nowy prezydent Korei Południowej Lee Jae-myung zrealizował swoją obietnicę wyborczą.
Według doniesień lokalnych mediów jest to pierwszy od 15 lat przypadek zawieszenia nadawania tego programu przez Seul, odkąd wznowiono je po zatopieniu przez Koreę Północną południowokoreańskiego okrętu. Audycja pod nazwą „Głos wolności” zawiera między innymi wiadomości dotyczące reżimu północnokoreańskiego, rozwoju gospodarczego Korei Południowej, ale też kultury K-pop. Miał to być element wojny psychologicznej przeciwko Korei Północnej.
Lee Jae-myung obiecał w czasie kampanii wyborczej podjąć kroki w celu złagodzenia napięć z reżimem Kimów i nawet zaproponował spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z przywódcą Korei Północnej Kim Jong Unem w celu budowania pokoju. Wstrzymanie nadawania audycji ma pomóc we wznowieniu rozmów, które utknęły w martwym punkcie. Jednak, jak dotąd Korea Północna odrzuciła propozycje i oświadczyła, że nie jest zainteresowana dialogiem z Koreą Południową. Pewnie Kim zgodzi się na nic nieznaczące rozmowy, ale Seul będzie musiał dać mu więcej.
Cała sytuacja „pachnie” mi „słoneczną dyplomację,” jak jest potocznie nazywana „Polityka Pojednania i Współpracy z Północą,” czyli paradygmat polityki zagranicznej Korei Południowej wobec Północy w latach 1998-2008 i ponownie 2017-2020. Popularna wśród Koreańczyków z Południa, ponieważ pozwala na zbiorowe łudzenie się, że następuje obniżenie napięcia na Półwyspie Koreańskim. W praktyce kompletnie nieskuteczna i niezdolna do powstrzymania na przykład planów rodzimy Kimów budowy arsenału nuklearnego.
Jak takie naiwne podejście do reżimów autorytarnych się kończy, to nie trzeba patrzeć daleko na Wschód. Co mamy bliżej, jest chyba nad wyraz oczywiste.
