ChRL jest dotknięta epidemią zgonów z przepracowania. Według mediów rządowych przepracowanie jest przyczyną 600 tysięcy śmierci rocznie. Chińskie Radio Międzynarodowe doliczyło się 1600 zejść dziennie.
Portale społecznościowe są pełne historii ludzi, którzy zapracowali się na śmierć. Władze jednak nie widzą problemu. Dla KPCh praca ponad siły i nadgodziny wpisują się w etos przodowników pracy z czasów Mao Zedonga.
Po śmierci Li Jianhua – pracownika Komisji Regulacji Sektora Bankowego – KPCh ogłosiła go prawie świętym i postawiła za wzór dla innych członków partii i urzędników.
„[Należy] zawsze uczyć się od Towarzysza [Li], trzeba być jak on, zawsze niewzruszonym w ideałach i przekonaniach, szerokich zainteresowaniach, lojalnym sprawie partii i ludu, nieustannie walczyć poświęcając wszystko.”
Problemem jest nie tylko nastawienie władz. Nie zawsze jest widoczny związek między przepracowaniem i stresem a śmiercią. Wszystko jest jasne, kiedy ktoś umiera za biurkiem, co nie jest takie rzadkie w ChRL. Wielu jednak odchodzi w domu lub na ulicy. Czasami doprowadzają do wypadków drogowych, w których zabiją siebie lub innych. Nie brakuje też samobójstw. Dlatego rzeczywista liczba ofiar przepracowania może być dużo wyższa.
Inna rzecz, że śmierć z przepracowania (过劳死 guolaosi) jest także fenomenem kulturowym. W Europie lub Stanach Zjednoczonych dochodzi do podobnych incydentów, ale nie ma mowy o podobnej skali zjawiska, ale w Japonii czy na Tajwanie jest ono na porządku dziennym i to biorąc pod uwagę, że statystyczny Amerykanin pracuje rocznie o 45 godzin, czyli około tygodnia, dłużej niż Japończyk (dane OECD). Owszem, na Zachodzie istnieje szereg chronicznych chorób związanych z przepracowaniem i stresem, które w okresie długoterminowym skracają życie, ale ludzie nie umierają masowo za biurkiem.
W ChRL kurcząca się liczebnie klasa pracowników fabrycznych potrafi wywalczyć coraz częściej lepsze warunki pracy, ale „białe kołnierzyki”, których przybywa z roku na rok nie mogą sobie pozwolić na słabość, co jest bezwzględnie wykorzystywane przez pracodawców. Jest to kolejny efekt polityki „jednego dziecka”. Presja na jedynaków aby znaleźli dobrze płatną pracę, z której będą mogli utrzymać starych rodziców stale rośnie. Innym czynnikiem jest fakt, że ChRL to wciąż gospodarka „wschodząca”. Tutaj wciąż wielu wierzy w etos pracy i mało kto kwestionuje sens „wyścigu szczurów”.
Japonia przeszła podobną drogę. Na świecie nawet przyjął się japoński termin – karoshi – na określenie śmierci z przepracowania (także samobójczej). W 2012 roku rząd japoński wypłacił rodzinom 813 ofiar karoshi odszkodowania, a parlament uchwalił ustawę tworzącą system pomocy z centrami wsparcia dla przepracowanych, programami zapobiegawczymi dla przedsiębiorstw i funduszami na dalsze badania nad karoshi.
Podobne działania nie są możliwe w ChRL rządzonej przez KPCh – partię robotniczą (SIC!). Partia zbyt bardzo dba o biznes. Nic dziwnego, że 60% pracowników zgłasza – bez odpowiedzi ze strony władz – nadużycia pracodawców, którzy wydłużają godziny pracy ponad dopuszczalne przez prawo dwie godziny nadgodzin dziennie i zmuszają do pracy w dni wolne. Na to nakłada się konfucjańska etyka nakazująca wykonywanie każdej pracy z przesadnym entuzjazmem i szybkością. Paradoksalnie cierpi na tym najbardziej wydajność. Pracownik w Azji Wschodniej jest średnio o połowę mniej wydajny niż w Stanach Zjednoczonych. Wiele rzeczy musi być po prostu powtarzane. Co rodzi dodatkowy stres.
Presja w pracy nigdy nie jest zbyt efektywnym elementem, ale w ChRL staje się teraz dysfunkcjonalna. Przykładem jest śmierć z powodu karoshi Luo Yang – nazywanego ojcem chińskich odrzutowców – który dostał zawału serca chwilę po pierwszym lądowaniu na lotniskowcu myśliwca jego projektu, J-15. ChRL straciła w ten sposób swojego głównego projektanta.
Wąż zjada własny ogon.

