Pekin oświadczył, iż wysyła myśliwce w region granicy z Myanmarem i złożył oficjalny protest w reakcji na atak myanmarskiego samolotu, który miał zrzucić bombę na pole trzciny cukrowej niedaleko Lincang w Yunnanie zabijać cztery osoby i raniąc cztery.
Przedstawiciele Myanmaru zaprzeczyli i oskarżyli rebeliantów o prowokację.
Wojska rządowe walczą z rebeliantami w granicznym regionie Kokang, ale nie widzę powodu, dla którego miałyby przeprowadzić pojedynczą akcję bojową po drugiej stronie granicy. Co najwyżej był to przypadkowy nalot, ale wtedy jaki sens miało zrzucanie tylko jednej bomby na pole trzciny cukrowej? Może faktycznie jest to prowokacja rebeliantów lub którejś z frakcji w ChRL popierającej rebeliantów. Możliwe też, że któryś z chińskich samolotów zgubił bombę.
No cóż, polityka to zbyt poważna sprawa aby rozpatrywać ją tylko w logicznych, zimnych kategoriach. Emocje, czysta głupota i przypadek także odgrywają swoją nie małą rolę. Dlatego nie można powiedzieć, co się naprawdę wydarzyło. Za to możemy mówić o faktach, które znamy.
Po pierwsze, komunikat o wysyłaniu myśliwców nad granicę z Myanmarem został „wrzucony” pod publiczkę. Przecież lotnictwo ChRL ma swoje bazy w Yunnanie i już patroluje granice. Nie trzeba wysyłać dodatkowych sił.
Po drugie, walki w Kokang spowodowały już ucieczkę do ChRL 30 tysięcy uchodźców. Wielu z uciekinierów to etniczni Chińczycy Han. Lokalny warlord Peng Jiasheng wrócił do Kokang po pięciu latach pobytu w ChRL. ChRL to nie jest kraj w którym ktoś może zorganizować i uzbroić po zęby kilku tysięczną armię bez wiedzy i aktywnej pomocy – przynajmniej części – KPCh i ALW. Wojskowi w Myanmarze od dawna twierdzą zresztą, że byli wojskowi ALW szkolą rebeliantów w obozach treningowych w Yunnanie.
Po trzecie, większość członków Armii Myanmarskiego Demokratycznego Sojuszu Narodowego (Myanmar National Democratic Alliance Army MNDAA) to etniczni Chińczycy Han. Nic dziwnego, że wielu nacjonalistycznie nastawionych działaczy partyjnych i wojskowych w ChRL im sprzyja.
Po czwarte, faktycznie Pekin może wykorzystywać „swoich” rebeliantów w Myanmarze do destabilizowania sytuacji wewnętrznej, jeżeli ta się potoczy nie po jego myśli. Z drugiej strony jest to gra, która może się łatwo wyrwać spod kontroli i odbić się negatywnie na wpływach ChRL w Myanmarze.
Jednak, jak wspomniałem wcześniej, w polityce emocje, głupota i przypadek to często niedoceniane czynniki. O czym wszyscy powinniśmy pamiętać.


[…] próbę budowy demokracji u sąsiada. W ostatnich latach wzajemne stosunki ostygły także z powodu zatargów granicznych oraz powszechnego poczucia w Myanmarze, że kraj jest rabowany przez chiński biznes. Ten […]
PolubieniePolubienie