Dzisiaj „Financial Times” opublikował sensacyjna historię belgijskiego polityka Franka Creyelmana, który był prowadzony przez chiński wywiad – Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MBPa) w celu wpływania na dyskusje w Europie na różne tematy, od tłumienia przez Chiny demokracji w Hongkongu po prześladowania Ujgurów w Xinjiangu. Gazeta dotarła lub też dostała od jednej z agencji wyładowczej archiwum wymiany informacji pomiędzy Creyelmanem a jego oficerem prowadzącym kryjącym się pod pseudonimem Daniel Woo.
Creyelman nie działał oczywiście za darmo i w jednej z wymian Daniel Woo instruuje go, jak otrzymywać wynagrodzenie za pomocą kryptowalut. Zachodni wywiad namierzył Daniela Woo również działającego w Polsce i Rumunii.
Mam nadzieję, że nie oczekujecie, że będę spekulował, do kogo MBPa dotarło w Polsce – nie tak trudno zgadnąć, kto może być na garnuszku chińskiego wywiadu. Lecz mnie fascynuje, jak ludzie wpadają w takie kłopoty.
No cóż, wszystko zazwyczaj zaczyna się niewinnie. Zwykle pierwsza jest propozycja napisania jakiegoś niewinnego i nie specjalnie trudnego lub długiego artykułu za wysokie honorarium1 lub udziału w konferencji, której towarzyszy bogaty pakiet pobytowy: drogi hotel, jakieś wycieczki itd. Nie łamie to żadnych zasad, żadnych przepisów. Samo w sobie jest niewinne, ale potem pojawiają się kolejne propozycje. Po jakimś czasie zaczynają się sugestie, że artykuł lub wystąpienie powinna zawrzeć jakieś informacje, albo tezy. Niewielkie, drobne, w sumie nie mające większego znaczenia, a honoraria są już większe. W ten sposób powoli ofiara jest wciąga w pułapkę, a kiedy się zorientuje, to już jest za późno. Druga strona zgromadziła duże dossier, wskazujące na jego lub jej współpracę.
Znam kilku ludzi, których kariery się załamały, bo gdzieś tam kiedyś odpowiedzieli na taką niewinną propozycję. Potem, nawet jeżeli się wycofali zawczasu, to wiedzą, że maja trupa w szafie i prześladuje ich, że ten trup w końcu wypadnie, więc powoli sami wycofują się w niebyt.
—
1 Co jakiś czas dostaję emaile z propozycją napisania „szybkiej” analizy od co raz to nowych „prywatnych” think-tanku otwieranych w Chinach. 3000 znaków i 1000 Euro. Z artykułu „Financial Times” wynika, że w Belgi proponują 2000.
