Sprawa Grenlandii wróciła za sprawą Donalda Trumpa na nagłówki gazet. Były i przyszły prezydent w jednej osobie trochę eskalował tym razem, nie wykluczając interwencji militarnej lub presji gospodarczej, aby zmusić Danię do sprzedaży Grenlandii. Tak naprawdę to jednak jest w tej chwili tylko szum i odwracanie uwagi opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych od innych kwestii.

Przypominam, że w 2019 roku, kiedy Trump po raz pierwszy zaczął mówić publicznie o przejęciu Grenlandii, to prawdopodobnie wykoleił w ten sposób finalizację trójstronnego porozumienia w sprawie nowych baz NATO na wyspie, otwarcia eksploatacji nowych złóż metali ziem rzadkich i zwiększenia dotacji dla lokalnych władz. Celem oczywiście było i jest zabezpieczenie Arktyki przed chińskimi i rosyjskimi zakusami oraz złamanie chińskiego quasi monopolu na rafinację rzadkich minerałów.

Może teraz Trump dojrzał do portu do tamtego „dealu”? Czy teraz eskaluje, aby wrócić do tamtych negocjacji? Nie wiem, czy to będzie możliwe. Dużo się zmieniło przez pięć lat. Nie wiem nawet, czy Trump w 2019 roku celowo nie zniweczył porozumienia, bo nie był i nie jest nim zainteresowany, a dzisiaj już tylko używa Grenlandii do stawiania zasłony dymnej w innych sprawach.

Zobaczymy. Sprawa ma już jednak bardzo duży potencjał zatrucia relacji transatlantyckich na samym początku działania nowej administracji w Waszyngtonie. No chyba, że to taka „koza”… Trump za jakiś czas ją wyprowadzi i wtedy wszyscy odetchną z ulgą.

Nieznane's awatar

Opublikował/a Michał Bogusz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.