Autorka: Eva Dou
Tytuł: House of Huawei: Inside the Secret World of China’s Most Powerful Company (Ród Huawei: Tajna historia najpotężniejszej chińskiej firmy)
Wydawnictwo: Portfolio (2025)
Jeżeli ktoś liczy, że znajdzie w tej książce odpowiedź na pytania, „czym jest Huawei?,” „na ile firma jest powiązana z KPCh?,” „czy autentycznie jest kolektywną własnością pracowników?” itd., to ich tutaj nie znajdzie.
Generalnie autorka stosuje strategię „admit and dismiss.” Według schematu: Są jakieś wątpliwości wobec Huawe? No są, ale to w sumie nic poważnego…
To jest dobry przykład: „Podczas wizyty w marcu 1996 r. premier Li Peng (…) zapytał Ren o technologię, którą widział w filmach, w których śledczy mogli rejestrować numery telefonów przestępców wykonujących połączenia telefoniczne. Powiedział, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego chciało mieć taką możliwość. „Czy macie taką technologię?” zapytał premier. „Jak tylko zadzwoni, wiemy” – powiedział Ren. „W mniej niż sekundę. Li zapytał, czy Huawei sprzedaje już tę technologię, a Ren powiedział, że firma ma taką możliwość, ale jeszcze jej nie wdrożyła. „Jestem szczególnie zainteresowany kwestią śledzenia połączeń,” powiedział premier, „ponieważ bezpieczeństwo narodowe jest bardzo ważne.” Nie jest jasne, co, jeśli w ogóle, wynikło z zapytań premiera Li o śledzenie połączeń w Huawei. Incydent ten odzwierciedlał jednak fakt, że Huawei był przedmiotem oczekiwań w sferze bezpieczeństwa ze strony chińskich władz na najwyższych szczeblach już w latach 90. Nie byłoby to zaskakujące, biorąc pod uwagę rządową użyteczność monitorowania połączeń telefonicznych. Podsłuchy to coś, co rząd każdego państwa robi w mniejszym lub większym stopniu.”
I po problemie.
Obrońcy autorki mówią, że unika ona spekulowania. Ja jednak nie oczekuję od niej spekulowania na temat odpowiedzi na trudne pytania wobec Huawei, ale oczekuję, że przyzna, że takie pytania są.
Generalnie, książka to laurka z adresowaniem kontrowersji tam, gdzie są one znane i nie da się ich przemilczeć. Inny przykład. Przez lata nie wiadomo było kim było pierwszych pięciu inwestorów w firmę i ujawniono ich dane, dopiero kiedy Amerykanie zaczęli głośno zadawać pytania. Nie wiadomo, czy jednak osoby, które się do tego przyznały, były faktycznie pierwotnymi inwestorami, czy po prostu znaleziono po czasie neutralne „słupy”? Tych wątpliwości w książce nie znajdziemy. Zamiast tego można przeczytać: „Firma Huawei została założona w czasie, gdy zasady nowej chińskiej gospodarki rynkowej wciąż się kształtowały, a powiązania biznesowe były często zawiłą siecią. Później, gdy Huawei starała się zaprezentować światu jako przejrzysta i po prostu prywatna firma, ta wczesna historia stała się niewygodna. Kierownictwo Huawei przestało o niej mówić.” Można przewrócić stronę.
Mimo wszystko jest kilka smaczków. Meng Wanzhou w czasie aresztowania w Kanadzie miała przy sobie dwa telefony. Jeden od Huawei i… iPhone’a. Na więcej niż takie drobiazgi nie liczcie jednak w tej książce.
