Wiem, że media strasznie pompują szczyt SzOW, ale o tym napiszę niedługo. W tle, niezauważone przez dziennikarzy wydarzają się niemniej dramatyczne i prawdopodobnie więcej znaczące rzeczy.
Wczwartek Ryosei Akazawa, główny negocjator handlowy Japonii, nagle odwołał podróż do Waszyngtonu. Jak podają japońskie media, powodem jest rozbieżność w kwestii ryżu. Tokio nie chce się zgodzić na zwiększenie zakupu amerykańskiego ryżu i generalne obniżenie ceł na produkty rolne.
Sam Akazawa powiedział w piątek, że spodziewa się odwiedzić Stany Zjednoczone co najmniej jeszcze raz, zanim administracja Trumpa wyda dekret, który formalnie obniży cła na towary importowane z Japonii. Japońscy urzędnicy przebywają obecnie w Waszyngtonie, gdzie omawiają te kwestie ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami, dodał, zaznaczając, że stało się jasne, iż konieczne są dalsze rozmowy.
Pisałem już o drożyźnie ryżu w Japonii. Import doprowadziłby do obniżenia cen i równocześnie pozwolił zaspokoić żądania Trumpa. Teoretycznie japoński rząd powinien na to pójść. Jednak wpływowe organizacje rolnicze są przeciw, ale też japońska opinia publiczna chciałaby taniego, lecz japońskiego ryżu. To jest oczywiście niemożliwe z powodu wysokich kosztów produkcji. Na co wpływa kilka czynników, ale przede wszystkim brak rąk do pracy na wsi, jak relatywnie małe gospodarstwa rolne. Z kolei dla Trumpa farmerzy to też ważna grupa wyborców, więc nie odpuści. Kto wie, może z powodu ryżu, w ogóle nie dojdzie do porozumienia? Byłoby to poważnym ciosem dla amerykańskiego systemu sojuszy w Azji.
W Pekinie zacierają ręce.
