Komisja Europejska w wrześniu rozpoczęła największe w historii postępowanie antydumpingowe przeciwko chińskim wytwórcom paneli słonecznych. Miał być to symbol determinacji UE w ustanowieniu rzeczywiście wolnego i równorzędnego handlu z ChRL.
Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zwykle.
Sprawa zakończyła się w sobotę ujawniając głębokie podziały w UE i zdolność Pekinu do rozgrywania poszczególnych krajów UE między sobą. Komisja Europejska zgodziła się na odstąpienie od postępowania antydumpingowego w zamian za obietnicę (tak, obietnicę!) Pekinu, że nie będzie eksportował do UE paneli słonecznych poniżej ceny 0,58 Euro za 1 Watt mocy panelu. Jest to ponad 25% poniżej określonej wcześniej wartości dumpingu. Na 140 chińskich wytwórców 50 nie zaakceptowało porozumienia i ich produkty będą obłożone antydumpingowym cłem w wysokości 47,6%. Skierują oni swój eksport zapewne do Stanów Zjednoczonych, które jeszcze w zeszłym roku nałożyły cła antydumpingowe w wysokości 31%.
W efekcie chińskie przedsiębiorstwa będą nadal sprzedawać do UE panele słoneczne po cenach dumpingowych. Zmniejszy się tylko wartość dumpingu. Ponadto Komisja Europejska zrezygnowała z wprowadzenia jakichkolwiek innych ograniczeń taryfowych.
Można powiedzieć, że Pekin wziął wszystko, a Bruksela została „z ręką w nocniku”. Porozumienie wspomoże przeżywający kryzys nadprodukcji i zacofany technologicznie chiński przemysł paneli słonecznych.
Pozycja Brukseli była silna z punktu widzenia ekonomicznego, czy prawnego, ale bardzo słaba z politycznej perspektywy. Jeszcze w zeszłym roku ruszyła do Europy fala chińskich oficjeli, którzy zaczęli dużo obiecywać, trochę kupować, do niczego się nie zobowiązując, ale skutecznie lobbując w poszczególnych stolicach. I to jak zwykle zadziałało.
Pierwszym przegranym jest europejski przemysł paneli słonecznych, który nie może konkurować z chińskimi cenami dumpingowymi. Problemem jest brak dochodów, który powstrzymuje rozwój nowych technologii i wprowadzanie bardziej wydajnych rozwiązań. Co mogłoby rzeczywiście zagrozić tradycyjnym źródłom energii. Nic dziwnego, że przemysł naftowy stanął w sporze po stronie Pekinu.
Drugim przegranym jest Waszyngton. Jednostronne porozumienie Brukseli zostawia Waszyngton sam z problemem chińskiego dumpingu. Nadszarpnie to też zaufanie do UE, która występowała w sprawie razem ze Stanami Zjednoczonymi. To prawie, jak zawarcie separatystycznego pokoju.
Największym przegranym jest jednak sama UE. Nie tylko nic de facto nie uzyskano. Owszem ochroniono interesy eksporterów win*, ale ceną będzie nie tylko osłabienie europejskiego przemysłu paneli słoneczny (wytwórcy z ChRL kontrolują 80% europejskiego rynku). Opóźnienia technologiczne uderzą w cele ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Nie mówię już o rozwoju technologicznym jako takim lub miejscach pracy.
UE pokazała swoją słabość i niedojrzałość elit politycznych, zresztą nie pierwszy raz. Widać, jak ten twór jest podatny na w sumie prymitywną manipulację i równocześnie niezdolny do wypracowania koherentnej i stabilnej polityki.
* Pokazuje to też krótkowzroczność krajów południa UE, które razem z Niemcami przeciwstawiły się postępowaniu Komisji Europejskiej. Co zarobią na eksporcie win do ChRL, to stracą z nawiązką na imporcie paneli słonecznych, których są głównym odbiorcą w UE.