Ciąg dalszy protestów na Tajwanie. Z jednej strony policja użyła wczoraj polewaczek do wyparcia protestujących z dzielnicy rządowej. Z drugiej studenci zabarykadowani w sali parlamentu wezwali do strajku powszechnego. Protesty mają, jak do tej pory charakter pokojowy, ale jedna z grup pobiła kilku funkcjonariuszy i zdemolowała biura rządowe.
Prezydent Ma Ying-jeou równocześnie wzywa do spokoju i grozi poważnymi „konsekwencjami gospodarczymi”, które mógłby sprowokować strajk powszechny. Władze wciąż odmawiają powstrzymania ratyfikacji traktatu gospodarczego z ChRL i straszą, że jego niewprowadzenie w życie grozi wyspie inwazją.
Przyglądając się, jak reagują Stany Zjednoczone gwarant integralności i niepodległości Ukrainy na inwazję Rosji, władze Tajwanu mogą mieć poważne wątpliwości, co do wartości gwarancji Waszyngtonu. Mimo to poparcie dla protestu rośnie.
W październiku br. będą przeprowadzone wybory lokalne, wtedy przekonamy się, jak sprawa jest bardzo dewastująca dla rządzącej GMD. Główna partia opozycyjna niepodległościowa DPP popiera protest w całości, ale GMD posiada wystarczająca większość w parlamencie do przeprowadzenia ratyfikacji.