Nowa fala antychińskich resentymentów w Hong Kongu została wywołana przez parę turystów z kontynentu, którzy pozwoli swojemu dziecku wypróżnić się na ulicy. Jeden z Hongkończyków zaczął nagrywać scenę swoim telefonem. Wtedy rodzice zaatakowali go i próbowali odebrać komórkę, potem zaczęli oskarżać o perwersję, i wreszcie o brak patriotyzmu i gościnności w stosunku do turystów z kontynentu, którzy zasilają lokalną gospodarkę. Policja oskarżyła matkę dziecka o próbę kradzieży telefonu i ukarała mandatem za śmiecenie.
Sprawa jednak na tym się nie skończyła, ponieważ spór o dziecięce sikanie (i „kakę”) stał się wojną zastępczą między Hong Kongiem i kontynentem. Wielu Hongkończyków czuje się skolonizowanymi przez najazd Chińczyków z kontynentu – około 40 milionów rocznie w porównaniu z niewiele ponad 7 milionami mieszkańców.
Napływ turystów z północy wraz z ich bardzo odmiennymi zwyczajami, językiem i brakiem podstawowych manier nakłada się na powolne ograniczanie swobód politycznych przez Pekin, łamanie obietnic demokratyzacji i coraz większą presję ekonomiczną. Popyt na nieruchomości w Hong Kongu wśród bogatych Chińczyków powoduje gwałtowny wzrost cen, co się odbija negatywnie na możliwościach mieszkaniowych Hongkończyków. Dodatkowo, ich dochody relatywnie spadają w wyniku inflacji wywołanej w dużym stopniu przez napływ turystów z kontynentu korzystających z braku VAT w regionie oraz osłabienia Dolara HK w stosunku do RMB. Równocześnie pensja minimalna w regionie wynosi około 4USD za godzinę. Większość sklepów jest nastawiona na sprzedaż Chińczykom po zawyżonych cenach, co uderza w mieszkańców.
W grudniu br. Hong Kong Transition Project przeprowadził szeroko zakrojone badania socjologiczne (opublikowane w zeszły wtorek), z których wynika ze większość mieszkańców jest niezadowolona ze sposobu prowadzenia spraw regionu przez Pekin. Co jest uderzające nawet wśród młodych osób (wiek 21-29), które powinny najlepiej przyjąć zmiany, aż 45% jest głęboko niezadowolonych i większość identyfikuje się jako Hongkończycy a nie Chińczycy.
Nic dziwnego, że przy każdej okazji Hongkończycy potrafią ostro atakować przybyszy z północy. Zwłaszcza, że ci wychowani w komunistycznych Chinach nie potrafią się zachować w poukładanym Hong Kongu. W ChRL większość murów i parków, a nawet klombów normalnie służy jako awaryjne toalety.
Chińczycy oskarżają z kolei Hongkończyków o cichą tęsknotę za czasami brytyjskimi, co akurat wydaje się prawdą i tak naprawdę jest zrozumiałe.

Maraton Pekiński: 30 000 uczestników i niewiele toalet. W efekcie uczestnicy musieli sikać na mury Zakazanego Miasta.