Rządowe media w Pekinie doniosły we wtorek, że w zeszłym roku w Tybecie ukarano dziesiątki urzędników – w domyśle tych narodowości tybetańskiej – za naruszenie dyscypliny partyjnej. Co ciekawe przyznano też, że piętnastu z nich oskarżono o „aktywność separatystyczną”.
W przeszłości za naruszenie dyscypliny partyjnej uznawano wysyłanie dzieci do szkół prowadzonych przez rząd tybetański na wygnaniu w Indiach, w Dharamsala. Dlatego za oskarżeniami o separatyzm muszą stać poważniejsze działania.
Według informacji China News Service, na które powołuje się The New York Times, utrąceni urzędnicy dostarczali informacje wywiadowcze „klice Dalaj Lamy” i mieli brać udział w działaniach, które „mogły zaszkodzić bezpieczeństwu narodowemu”. Nie znamy niestety stanowisk i umocowania w aparacie partyjnym ukaranych urzędników -więcej szczegółów w artykule The New York Times.
W listopadzie zeszłego roku szef KPCh W Tybecie Chen Quanguo (陈全国), obiecywał „surową karę” kadrom partyjnym, które popierają Dalaj Lamę. To fascynujące, że prawie 65 lat po chińskiej inwazji w Tybecie są wciąż członkowie aparatu władzy, którzy zachowują, przynajmniej cząstkową, lojalność do Dalaj Lamy i rządu tybetańskiego na wychodźstwie.
Nic dziwnego, że Pekin nie ufa miejscowym działaczom i w większości najważniejsze stanowiska w lokalnych strukturach KPCh są w rękach wysyłanych do regionu Chińczyków Han. Gorzej – z punkty widzenia Pekinu – wygląda sprawa we władzach regionalnych. Tutaj trzeba zachowywać więcej pozorów i wielu urzędników to rodowici Tybetańczycy. Szefem regionu jest Losang Jamcan (także: Losang Gyaltsen), choć nie jest dla nikogo tajemnicą, że rządzi w rzeczywistości przysłany przez Pekin Chen Quanguo. Zresztą, tak naprawdę w całej ChRL wszystkie decyzję są podejmowane przez struktury partyjne, a w wypadku konfliktu kompetencji zawsze decyduje starszeństwo partyjne nie formalnoprawne.
Trudno powiedzieć, czy brak zaufania Pekinu to efekt nielojalności miejscowej kadry. Czy może jest na odwrót? To brak zaufania i dyskryminacja powodują, że nawet członkowie partii nie do końca identyfikują się z ChRL.
Odwieczny dylemat. Co było pierwsze? Jajko czy kura?
Jest jeszcze trzecia możliwość: walki frakcyjne w KPCh w Tybecie. W takim wypadku oskarżenia o współpracę z rządem na wychodźstwie są równie realne, jak spiski trockistowsko-zinowiewowsko-kamieniewowskie.