W poniedziałek do Noworosyjska nad Morzem Czarnym weszły trzy okręty Marynarki ALW (dwie fregaty rakietowe i okręt zaopatrzeniowy). Wszystko w ramach mających trwać tydzień wspólnych manewrów, które bedą przeprowadzone na Morzu Śródziemnym.
Ćwiczenia są prowadzone na małą skalę, ale mają wymiar symboliczny. ChRL i Rosja przeprowadzają wspólną operację morską u „miękkiego podbrzusza” Europy. Rosji nie udało się jednak nakłonić Pekinu na uczynienie jeszcze jednego symbolicznego kroku.
Pekin nie zdecydował się na wysłanie z przyjacielską wizytą okrętów do Sewastopola na Krymie. Kreml wciąż oczywiście może wykorzystać wspólne ćwiczenia do celów propagandy wewnętrznej: „Stoją za nami Chiny!”. Generalnie jednak najwięcej na całych ćwiczeniach zyskuje Pekin.
Po spektakularnej akcji wywiezienia obywateli ChRL i wielu obcokrajowców z Jemenu, Marynarka ALW ponownie pokazuje, że potrafi operować z dala od swoich wód przybrzeżnych. Równocześnie uniknięto uwikłania w rosyjską awanturę na Ukrainie. Po zakończeniu Zimnej Wojny rosyjska flota rzuciła już kilka razy wyzwanie Zachodowi ćwicząc na Morzu Śródziemnym, to teraz można jednak odnieść wrażenie, że Moskwa potrzebuje aby Pekin „trzymał ja za rękę”. Zwłaszcza, że przyszłość jedynej rosyjskiej bazy w regionie (Taurus w Syrii) jest niepewna.
Dla Pekinu jest to też element gry strategicznej ze Stanami Zjednoczonymi, które „po zwrocie ku Azji” Obamy coraz częściej przeprowadzają demonstracyjne ćwiczenia na Morzach Południowochińskim i Wschodniochińskim. Teraz Pekin chce pokazać, że też tak potrafi.