Od czerwca zeszłego roku pozostają w zawieszeniu rozmowy czterostronne Korei Południowej, Japonii, ChRL i Tajwanu na temat ograniczenia połowów węgorza japońskiego (Anguilla japonica), któremu grozi wyginięcie.
Impas jest efektem sprzeciwu Pekinu wobec propozycji uregulowania traktatowego hodowli larw węgorza.
W zaistniałej sytuacji z dużym prawdopodobieństwem na wrześniowym spotkaniu sygnatariuszy tzw. konwencji waszyngtońskiej, czyli Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (ang. Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora – CITES) węgorz japoński zostanie wpisany na listę gatunków zagrożonych, którymi handel podlega restrykcjom międzynarodowym.
Znalezienie się węgorza japońskiego na liście CITES spowoduje znaczną zwyżkę jego cen i uderzy w japońskich konsumentów, dla których tradycyjne dania z węgorza są delikatesami. Dlatego Tokio stara się na wszelkie sposoby zablokować wpis. Temu miały służyć rozmowy czterostronne. W zamiarach Japończyków, miały one pokazać pozostałym krajom, iż lokalnie państwa mają sprawę pod kontrolą. Jest to jednak dalekie od prawdy.
Działania Pekinu z drugiej strony także nie wynikają z troski o gatunek, któremu grozi wyginięcie. Chińskie firmy świetnie zarabiają na eksporcie węgorza japońskiego, a ograniczenia w poławianiu larw węgorza uderzą właśnie w nich.
Z obydwu stron jest to krótkowzroczna polityka.
We wrześniu 2014 roku wszystkie cztery państwa zgodziły się na ograniczenie o 20% odławianych larw, które potem są przeznaczane do hodowli na komercyjnych farmach. Japonia w 2015 miała wyznaczyć limit 21,6 ton, ale z powodu fatalnych odłowów zdołano przeznaczyć na hodowlę jedynie 18,3 tony.
Po prostu odławianie samego węgorza, jak i jego larw na skalę przemysłową doprowadziło do załamania populacji i postawiło gatunek na granicy wymarcia.