Delegacja z ChRL zrobiła histeryczne przedstawienie z powodu obecności przedstawicieli Tajwanu w czasie konferencji w Perth w ramach tzw. Procesu Kimberly – międzynarodowy projekt zwalczania wydobycia i obrotu tzw. krwawych diamentów, pochodzących z krajów ogarniętych wojną.
Ostatecznie tajwańska delegacja została wyproszona z konferencji, mimo że Republika Chińska od 2007 roku ma status obserwatora.
Delegaci z Pekinu wykrzykiwali i głośno się zachowywali w czasie poniedziałkowej ceremonii otwarcia konferencji. W efekcie uroczystość przerwano, a obrady opóźniły się o kilka godzin. Mimo skandalicznego zachowania misja z Pekinu, wsparta przez niektórych sojuszników, doprowadziła jednak do wycofania przez organizatorów zaproszenia dla delegacji z Tajwanu. Tajwańczycy zostali tylko by przeprowadzić wcześniej zaplanowane spotkania dwustronne.
Rząd australijski jedynie wyraził „żal z powodu zamętu” w czasie uroczystości, a sprawę zachowania się delegacji „poruszono z ambasadą ChRL”. Czyli schowano głowę w piasek.
Rząd tajwański uważa, iż jako obserwator miał prawo uczestniczyć w spotkaniu. Otrzymał zresztą odpowiednie zaproszenie od organizatorów. Oczywiste jest, iż jeżeli Pekin chciał zablokować obecność strony tajwańskiej w czasie konferencji, to mógł użyć kanałów dyplomatycznych w okresie przygotowań do spotkania. Zdecydowano się jednak na zrobienie skandalu dyplomatycznego, w celu upokorzenia Tajwańczyków.
Upokorzono też gospodarzy, co ci sobie zapewne przypomną w odpowiednich okolicznościach.
Widać, że umiejętne rozegranie Donalda Trumpa dało wiatr w żagle Pekinowi, który poczuł się pewniej i korzysta z każdej okazji by pogłębić izolację międzynarodową Tajpej.

