Wprowadzenie w lipcu 25% taryfy celnej na samochody sprowadzane z ChRL spowodowało, że Ford musiał zrezygnować z planów sprowadzania do Stanów Zjednoczonych produkowanego w ChRL modelu Focus Active. Firma planowała rozpoczęcie importu w przyszłym roku.
Ford uznał, że nie opłaca się inwestować w marketing i dystrybucję modelu, który szacunkowo można by sprzedać w liczbie poniżej 50 tysięcy. Firma musiałaby wziąć na siebie część kosztów podwyższonego cła, aby utrzymać konkurencyjną cenę, ale przy wielkości planowanej sprzedaży, byłoby to nieopłacalne.
Brzmi pawie jak zwycięstwo strategii Trumpa, no nie? No cóż, nie do końca.
Ford planował transfer produkcji Focusa do Meksyku, ale po wyborach w 2016 roku zrezygnował z planów ze względu na ataki Trumpa. W zamian przeniósł linię produkcyjną do… ChRL. Pierwotnie samochody z Meksyku maiły trafiać zarówno na rynek północnoamerykański, jak i do Azji. Produkcja w Stanach Zjednoczonych jest jednak na tyle droga, że Ford nie mógłby uzyskać konkurencyjnej ceny na rynkach azjatyckich, przede wszystkim w ChRL. W efekcie przeniósł produkcję tam, gdzie mógł liczyć na większy rynek zbytu.
Problem w tym, że gdyby samochody były produkowane w Meksyku, można by dostarczać tam wytwarzane w Stanach Zjednoczonych podzespoły, ale kiedy przeniesiono produkcję do ChRL jest to nie opłacalne, zwłaszcza w obliczu ceł odwetowych nałożonych przez Pekin.
Ford raczej nie powinien odczuć wielkiej straty. Co roku w Stanach Zjednoczonych sprzedaje ponad 2,5 mln pojazdów. 80% z nich jest produkowanych w kraju, a 15% w Kanadzie i Meksyku. Tylko 5% to import z poza NAFTA, głównie z Hiszpanii i Indii.
Sprawa jednak pokazuje, że w systemie naczyń połączonych, jaki stanowi współczesna gospodarka, wojna handlowa oznacza ofiary po obydwu stronach. W końcu też poważniejsze skutki zaczną być bardziej odczuwalne. Co prawda, na razie wszystko wskazuje, że prędzej po stronie Pekinu.