W Pekinie ogłoszono wczoraj „Specjalne środki dt. dostępu dla zagranicznych inwestycji“ (外商投资准入特别管理措施“, w których jest też zawarta tzw. negatywna lista inwestycyjna dla obcych podmiotów gospodarczych. Inaczej mówiąc to lista sektorów, w których zagraniczne podmioty gospodarcze nie będą mogły inwestować. W niektórych wypadkach ograniczenia dotyczą także rodzimych przedsiębiorstw, ponieważ zachowano szereg państwowych monopoli.
Lista jest tworzona i regularnie aktualizowana przez Ministerstwo Handlu Zagranicznego (MOFCOM) oraz Narodową Komisję Rozwoju i Reform (国家发展和改革委员会), czyli byłą komisję planowania.
Brzmi dobrze, no nie? Problem w tym, że nowa lista ma zawierać według SCMP 151 sektorów, jednak w lipcu br. już opublikowano listę, zawierającą tylko 48 sektorów – poprzednio 63. Niestety nowa lista nie jest dostępna, więc nie wiadomo, czy po prostu podzielono dotychczasowe sektory na mniejsze i stąd wzrost, czy też Pekin zwiększył liczbę sfer, w których nie życzy sobie zagranicznej konkurencji.
Dlaczego władze, które na każdym kroku zastrzegają się, że dążą do liberalizacji i otwarcia krajowego rynku miałby zwiększać zakres gospodarki niedostępny dla zagranicznych podmiotów? Wyjaśnieniem może być, że szykują się faktycznie do pewnej liberalizacji i muszą zamknąć większą część gospodarki przed zagranicznymi operatorami. Dotychczasowe regulacje, owszem zastrzegały tylko 48 sektorów, ale w rzeczywistości istnieje wiele formalnych i nieformalnych przeszkód na drodze do rynku w ChRL dla obcych podmiotów, które mimo pozornego otwarcia, pozwalają na skuteczne zniechęcenie każdego.
Teraz, kiedy te wszystkie mniej lub bardziej brudne sztuczki są elementem negocjacji z Waszyngtonem, to Pekin musi pokazać, że jest gotowy otworzyć gospodarkę. Prawdziwą zagadką jest jednak, czy to oznacza, że rynek – poza wymienionymi na liście sektorami – zostanie rzeczywiście otwarty?
Już pisałem, że moim zdaniem Pekin będzie dążył do zawarcia kompromisu z Waszyngtonem. W tym celu musi zamanifestować, że rynek zostanie naprawdę otwarty, lecz nikt z amerykańskich negocjatorów nie uwierzy, że partia komunistyczna zadowoli się kontrolą tylko 48 sektorów gospodarki, a resztę po prostu puści na żywioł. Nawet w Waszyngtonie nie ma już takich naiwniaków. Dlatego aby uwiarygodnić „deal“ Pekin musi zastrzec o wiele większą część gospodarki, tylko wtedy może znowu ktoś uwierzy.
Czy jednak otworzą? Zobaczymy, ale dotychczasowe doświadczenie, jak i zdrowy rozsądek każą zachować sceptycyzm.
