Bardzo popularne1 w ChRL serwisy z krótkimi, amatorskimi filmami, jak iQiyi (nielżący do Baidu) czy Tik Tok zostały obciążone odpowiedzialnością za kontrolę treści „wrzucanych” przez użytkowników. Równocześnie Chińskie Stowarzyszenie Serwisów Nadawców Internetowych (China Netcasting Services Association, CNSA) przygotowała na polecenie władz listę 100 „nieodpowiednich” treści, które mają być usunięte przez nadawców (członkostwo obowiązkowe).
Na liście zakazanych treści znalazła się cała gama wątków, od ludzi przebierających się w maoistowskie mundury po treści „promujące kult pieniądza i hedonizm”. Jak można jednak zgadnąć, partyjna definicja hedonizmu jest dosyć szeroka i dotyczy na przykład także relacji pozamałżeńskich oraz wszystkiego, co nie wiąże się z absolutnym oddaniem KPCh.
Oczywiście, wcześniej istniejące regulacje już zmuszały operatorów do cenzurowania treści, ale odnosiło się to przede wszystkim do tematów wrażliwych politycznie, jak kwestionowanie monopolu KPCh na władzę, niepodległość Hong Kongu lub Tajwanu, prawa człowieka itp. Teraz jednak ingerencja idzie dalej i nie będzie można pokazywać na przykład treści sugerujących, że można zmienić „jakimiś zabiegami magicznymi los człowieka”. Teraz serwisy będą musiały sprawdzić każdą scenę i każde słowo, a to oznacza wzrost kosztów.
Ze wstępnych szacunków wynika, iż firmy będą musiały podwoić personel, który cenzoruje treści. W bardzo konkurencyjnym środowisku, gdzie większość dochodów wciąż idzie na rozbudowę infrastruktury, a margines zysku nie jest zbyt duży,2 oznacza to zahamowanie wzrostu całego sektora.
Czy muszę dodawać, że nowe regulacje spotkały się z „pełnym zrozumieniem” i „entuzjastycznym poparciem” firm? Nie mają wyjścia. Władze akceptują tylko stuprocentowy entuzjazm.
—
1 Sam Tik Tok ma codziennie 500 mln wejść z różnych platform, a na urządzeniach mobilnych jest wyświetlanych codzienne ponad 600 mln filmów.
2 Jeżeli w ogóle jest, ponieważ wiele z tych firm to wciąż startupy.