W zeszłą środę podpisano w Waszyngtonie tzw. Fazę Pierwszą Porozumienia Handlowego1 Stanów Zjednoczonych i ChRL. Wielu – zwłaszcza w sektorze finansowym – uznało, że oznacza to koniec wojny handlowej, albo przynajmniej początek końca.
Tak, jak już nie raz pisałem, uważam, że to raczej koniec początku otwartej rywalizacji Waszyngtonu z Pekinem, a teraz mamy do czynienia w najlepszym razie z zawieszeniem broni. Jakby na potwierdzenie tej tezy w czwartek, dzień po podpisaniu porozumienia w Białym Domu Korpus Pokoju (Peace Corps) ogłosił, że wycofuje się z ChRL i ewakuuje cały personel do czerwca br.
Korpus Pokoju to agencja federalna, powołana jeszcze przez Johna Kennedy’ego, wysyłająca do państw rozwijających się wolontariuszy, którzy mają pomagać im w podnoszeniu poziomu rozwoju technicznego, z naciskiem na kwestie rolnicze, ale nie tylko. Korpus Pokoju działał w ChRL od 1993 roku, gdzie ponad 1300 Amerykanów prowadziło programy pomocowe w najtrudniejszych regionach kraju.
Wycofanie się Korpusu Pokoju oczywiście nie zaburzy rozwoju ChRL jako takiej – najwyżej ucierpią konkretne miejscowości w najbiedniejszych częściach kraju. Ewakuacja Korpusu Pokoju z Chin ma jednak wymiar symboliczny. Zwłaszcza, że wycofanie nastąpiło dzień po podpisaniu porozumienia handlowego i można je odczytać jako sygnał, że nie tylko nie ma mowy o zakończeniu rywalizacji, ale zostaje ona rozszerzona na nowe pola.
Symboliczne znaczenie ma też fakt, że Korpus Pokoju wycofuje się w związku z grudniowym raportem Wykonawczej Komisji Kongresu ds. Chin (Congressional-Executive Commission on China, CECC) dotyczącym polityki Pekinu w Xinjiangu, gdzie można znaleźć stwierdzenie o „poważnych przesłankach” do mówienia o „zbrodniach przeciwko ludzkości”.
Coś mi mówi, że wkrótce to prawa człowieka staną się kolejną areną rywalizacji.
—
1 Więcej o tym wkrótce.