Pułkownik Zhou Bo, a dokładnie starszy pułkownik w bizantyjskiej hierarchii stopni wojskowych, ALW jest od dawna używany do wypuszczania próbnych balonów, głównie w angielskojęzycznych mediach rządowych ChRL. Tym razem został wpuszczony na łamy The New York Times, co samo w sobie jest już sygnałem. Skoro Pekin postarał się o miejsce w głównej gazecie opiniotwórczej Stanów Zjednoczonych,1 to znaczy, że trzeba potraktować słowa Zhou Bo jako polityczną deklarację najwyższych czynników ChRL.
Nie będę tutaj streszczał opinii starszego pułkownika. Krótko mówiąc jest to propozycja dla Amerykanów: odpuście sobie Morze Południowochińskie – w konsekwencji Azję Wschodnią, trzeba dodać – a pozwoli to na współistnienie Stanów Zjednoczonych i Wielkich Czerwonych Chin. Jeżeli nie, to prędzej czy później dojdzie do incydentu, który już nie zostanie tak łatwo rozwiązany, jak to było w 2001 roku przy okazji tzw. incydentu z Hainan (czytaj: będzie wojna).
Ciekawy ruch ze strony Pekinu. Z jednej strony może być odebrany jako sygnał do negocjacji i zaproszenie Amerykanów do powrotu do polityki engagementu, ale tym razem na warunkach Pekinu. W Waszyngtonie ludzi gotowych kontynuowanie polityki angażowania Chin i uczynienia z nich odpowiedzialnego udziałowca (responsible stakeholder) porządku międzynarodowego jest już jednak jak na lekarstwo. Tych kilku nielicznych jest zmarginalizowanych lub stoją też nad grobem. Pendemia COVID-19 pogrzebała nie tylko wiarygodność Pekinu, ale też wiarygodność całego propekińskiego lobby.
Lecz tekst starszego pułkownika można też zinterpretować inaczej. Przywódcy KPCh wiedzą, że konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi jest ryzykownym zagraniem. Nie wiadomo, jak się potoczy i nawet zwycięstwo w pierwszej fazie nie musi oznaczać wycofania się Amerykanów z Azji Wschodniej na dobre. Mogą zawsze wrócić żądni zemsty. Jednak partia komunistyczna potrzebuje sukcesu. Od lat w poszukiwaniu legitymizacji nakręca spiralę nacjonalizmu, a teraz w obliczu kryzysu gospodarczego musi odnieść jakiś spektakularny sukces. Jednak boi się ryzyka, więc sonduje Waszyngton, czy nie udałoby się tego osiągnąć poprzez układanie się, które będzie można przedstawić propagandowo w kraju jako sukces.
Moim zdaniem jednak w jednym i drugim wypadku rządzący w Pekinie próbują – ponownie – tylko kupić czas. Czy Amerykanie znowu im go dadzą?
—
1 Oczywiście mówimy o elitach, ponieważ w wypadku przeciętnych zjadaczy popcornu to, jeżeli w ogóle mają jakieś opinię poza emocjami, to kształtuje je Fox News oraz Internet.