Pekin odrzucił wczoraj plan Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) drugiej fazy śledztwa dotyczącego źródeł pandemii COVID-19, ponieważ wśród wielu hipotez roboczych do sprawdzenia zawierał też tezę, mówiącą o możliwości wydostania się koronawirusa z laboratorium.
Plan WHO zakładał m.in. audyt laboratorium mikrobiologicznego i mokrego rynku w Wuhan oraz wzywał władze ChRL do pełnej transparentności. Zeng Yixin, wiceprzewodniczący Narodowej Komisji Zdrowia powiedział, że ChRL nie zaakceptuje tego planu, ponieważ w niektórych aspektach jest on „sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem oraz nauką”. Powodem reakcji strony chińskiej, jest fakt, że plan zakłada jako jedną z hipotez złamanie procedur bezpieczeństwa w laboratorium w Wuhan, a jak wiadomo, w państwie komunistycznym procedur się nie łamie.
Inny problem, o jaki wciąż rozbija się śledztwo WHO, to brak surowych danych z testów wykonywanych w Wuhan w pierwszych miesiącach pandemii. Pekin tłumaczy, że nie może przekazać tych informacji ze względu na prawo do prywatności pacjentów (SIC!). Zeng oskarżył także WHO o podleganie naciskom politycznym z Waszyngtonu.
Powiedziałem to już kilka razy, ale powtórzę jeszcze raz: nie ma szans na poznanie źródeł pandemii w najbliższych latach, może nawet dekadach. Pekin będzie się bronił przed prawdziwym śledztwem, jak tylko może, a może je blokować w nieskończoność. Powód jest jeden: bez względu jakie są rzeczywiste źródła SARS-CoV-2, to rzetelne śledztwo epidemiologiczne musi równocześnie wykazać zaniedbania w pierwszym okresie pandemii, które umożliwiły wydostanie się koronawirusa z Wuhan, a jak wiadomo, w państwie komunistycznym nie ma zaniedbań. Proste? Proste.