W poniedziałek Biały Dom powiedział, że urzędnicy rządu USA zbojkotują Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 roku w Pekinie z powodu naruszeń praw człowieka w Chinach. Jednak amerykańscy sportowcy mogą tam swobodnie podróżować, aby wziąć udział w zawodach.
Rzecznik MSZ, Zhao Lijian stwierdził Chiny sprzeciwiają się bojkotowi i podejmą „zdecydowane środki zaradcze”, lecz nie powiedział, jak mają one wyglądać. Dodał też, że „spisek Stanów Zjednoczonych, polegający na zakłóceniu Igrzysk Olimpijskich, jest skazany na niepowodzenie i doprowadzi do utraty ich autorytetu moralnego i wiarygodności. Wypowiedź rzecznika jest interesująca i to z dwóch powodów: (1) przyznaje, że Stany Zjednoczone mają jakiś „autorytet i wiarygodność”, a przecież miały je stracić już po wielokroć, o czym sam rzecznik zapewniał już nie raz i nie dwa; (2) jego wypowiedź została… ocenzurowana w chińskich mediach społecznościowych. Domyślam się, że w narracji wewnętrznej nie będzie żadnego bojkotu, a nieobecność zagranicznych dygnitarzy będzie tłumaczona obostrzeniami pandemicznymi.
W bardziej praktycznym wymiarze Pekin ostrzegł wczoraj, że amerykański bojkot może zaszkodzić dwustronnemu dialogowi i współpracy w ważnych obszarach, oraz wezwał do trzymania polityki z dala od sportu. Co jest samo w sobie zabawne biorąc pod uwagę poziom upolitycznienia sportu przez KPCh.
Waszyngton już od paru miesięcy wysyłał sygnały, że będzie ogłoszony bojkot. Wzywali do tego niektórzy członkowie Kongresu i organizacje obrońców praw człowieka. Trudno sobie też wyobrazić, aby wiceprezydent – nie mówiąc już o samym prezydencie – siedziała na trybunach i dobrze się bawiła, kiedy w Xinjiangu pełną parą działają obozy koncentracyjne. To nie 2008 rok, kiedy Pekin potrafił zachowywać pozory, a Zachód mógł wierzyć, że jakaś liberalizacja reżimu w dalekiej perspektywie jest możliwa. Dzisiaj raczej bardziej pod uwagę bierze się możliwość konfliktu i to militarnego, niż porozumienia, więc jakiekolwiek inne kontakty, niż czysto robocze z ludźmi uwikłanymi w zbrodnie przeciwko ludzkości, nie wchodzą w grę.
Teraz zacznie się przeciąganie liny przez jedną i druga stronę. Obecność w Pekinie będzie interpretowana jako opowiedzenie się po stronie reżimu. Wpisuje to się w logikę konfliktu, w którym będzie coraz mniej miejsca dla tych, co próbują siedzieć okrakiem na barykadzie. Jesteś z nami, albo przeciwko nam.