Jak podają australijskie media, nowy rząd Tuvalu, powołany po zeszłomiesięcznych wyborach, potwierdził, że nie zamierza zrywać stosunków dyplomatycznych z Tajwanem. Jednak podkreślił, że oczekuje dialogu z Australią w sprawie paktu podpisanego w zeszłym roku.
W cytowanym przez agencje oświadczeniu można przeczytać, że „nowy rząd pragnie potwierdzić swoje zaangażowanie w długoterminowe i trwałe specjalne relacje między Tuvalu a Republiką Chińską na Tajwanie,” ale „zamierza ponownie ocenić opcje, które mogłyby wzmocnić i podnieść je do bardziej trwałej, trwałej i wzajemnie korzystnej relacji.” Trochę to pachnie jak wezwanie do zapłaty. Nowy rząd poparł również zasady paktu bezpieczeństwa i migracji zwanego „Falepili Union” podpisanego z Australią w listopadzie, choć potwierdził obawy dotyczące przejrzystości umowy.
Tuvalu, wyspiarskie państwo na Pacyfiku liczące około 11 200 mieszkańców, jest jednym z trzech pozostałych sojuszników Tajwanu na Pacyfiku, po tym jak Nauru zerwało więzi w zeszłym miesiącu i przeszło na stronę Pekinu, który obiecał większą pomoc rozwojową.
Trudno winić państwo, które tonie – dosłownie, że próbuje znaleźć nowe środki pomocowe i posuwa się do słabo zawoalowanego szantażu. Zawsze, kiedy rośnie rywalizacja dużych mocarstw, rośnie również wpływ mniejszych graczy na tych największych. Taka jest logika polityczna i nie ma co się obrażać na rzeczywistość.
