Główny negocjator japońskich taryf celnych Ryosei Akazawa wyraził w niedzielę wątpliwości, czy premier Shigeru Ishiba i prezydent USA Donald Trump przeprowadzą rozmowy przed szczytem G7 w Kanadzie (15–17 czerwca). Sam Akazawa odbył w piątek spotkanie w Waszyngtonie z sekretarzem skarbu USA Scottem Bessentem.
Japonia stoi w obliczu 24% cła w ramach ogłoszonego 2 kwietnia przez Trumpa systemu „wzajemnych” taryf, wraz z amerykańskimi cłami nałożonymi na całym świecie na samochody, stal i aluminium.
„Obaj przywódcy na pewno spotkają się podczas szczytu” – powiedział Akazawa. Zapewnił także, że „nie ma możliwości, aby temat negocjacji taryfowych nie pojawił się przy tej okazji.”
Akazawa podkreślił, że zamierza doprowadzić do porozumienia między obydwoma krajami podczas szczytu. „Negocjujemy, aby sprawdzić, ile uda nam się osiągnąć i jakie rozmowy będą mogli przeprowadzić obaj przywódcy” – mówił, ale sam też przyznał, że „porozumienie, które staramy się osiągnąć tym razem, nie jest proste ze względu na charakter sprawy.” Powołując się na swoje własne sprawozdanie dla Ishiby, stwierdził, że „wiele kwestii wymaga dopracowania na szczeblu administracyjnym i rządowym.”
Osobiście mam jednak wrażenie, że teraz już nie tak wielu śpieszy się negocjować z Amerykanami. To moim zdaniem efekt TACO (Trump Always Chickens Out). W tej chwili na największych słabeuszy wyszli Brytyjczycy, którzy szybko wynegocjowali porozumienie z administracją Trumpa. Kiedy jednak Trump zawiesił większość ceł, okazało się, że poszli na wiele ustępstw niepotrzebnie. Na drugim krańcu są Chińczycy, którzy chyba sami są zaskoczeni, jak szybko i łatwo Trump zmienił zdanie. Oczywiście, zaraz może znowu wrócić do ostrej gry, ale wszyscy już wiedzą, gdzie jest jego próg bólu i że jest zadziwiająco nisko. Dlatego sądzę, że wbrew retoryce o dążeniu do szybkiego porozumienia, Tokio będzie ostro negocjować.
