Ponad 400 milionów obywateli ChRL nie mówi w ogóle po mandaryńsku. Drugie tyle zna go na tyle słabo, że praktycznie nie potrafi się nim porozumiewać poza prostymi zwrotami.
Taki stan rzeczy leży u podstaw kolejnej kampanii władz centralnych mającej na celu ujednolicenie lingwistyczne kraju.
KPCh kontynuuje od zdobycia władzy w 1949 roku wysiłki – podjęte jeszcze w czasach Republiki Chińskiej przez GMD – ujednolicenia dialektu mandaryńskiego i uczynienia go językiem narodowym. W celu ułatwienia* nauki przeprowadzono reformę pisowni w 1958 roku – poza ChRL przyjętą tylko w Singapurze.
Działania władz napotykają silny opór ze strony nie tylko mniejszości narodowych (tych uznanych i całego szeregu nieuznanych), ale też ludności Han posługującej się innymi dialektami. Opór wielokrotnie przyjmuje także formę zamieszek, zwłaszcza w regionach wiejskich, przywiązanych do swojego lokalnego dialektu.
Innym problemem jest analfabetyzm. Co prawda oficjalnie współczynnik alfabetyzacji** wynosi 92,2% (szacunek 2007), ale wśród kobiet wynosi już tylko 88,5%. Dyskusyjny jest także rzeczywisty poziom umiejętności czytania i pisania wśród części populacji formalnie zaliczanej do „piśmiennej”.
W brutalnych żartach o tym, że chiński chłop zna tylko 500 znaków, jest wiele prawdy. Nie jest to wystarczająca liczba, aby czytać nawet tabloidy, które posługują się ograniczoną pulą znaków (ok. 2000).
* Uproszczenie to jest dyskusyjne. Z jednej strony zmniejszyła się liczba linii i ogólny poziom skomplikowania hieroglifów, ale równocześnie rozerwano związek logiczny między prostszymi (pierwotnymi) znakami, a złożonymi (późniejszymi). Związek, który nadaje sens i ułatwia naukę całego systemu.
** Liczone tylko wśród ludności powyżej 15 roku życia.
To właśnie dlatego wielu Chińczyków twierdzi, że mówię po chińsku lpiej od nich. Różnorodność językowa w Chinach jest przeogromna. A niektóre dialekty mają się do siebie tak jak polski do francuskiego.
PolubieniePolubienie