Wspominałem już kilka razy o chińskiej – czy też dalekowschodniej – obsesji na punkcie białej skóry. Stąd wszechobecność reklam środków wybielających skórę w mediach.
Ostatnio jednak znajomi zapytali mnie, skąd się bierze ta różnica. Pisałem już, że w przypadku kultur konfucjańskich, które są z natury wiejskie. Opozycja rodzi się między opalonymi chłopami, którzy muszą pracować fizycznie w słońcu – często półnago, a uczonym – właścicielem ziemskim pracującym w zacienionym ogrodzie lub w domu.
Skąd jednak w kulturze Zachodu kult opalonego i wytrenowanego ciała?
Jest to spuścizna Antyku, który był cywilizacją miejską. W mieście, na odwrót niż na wsi, opalenizna i wyćwiczone ciało jest dowodem wyższego statusu społecznego. W antycznym mieście to klasy niższe są skazane na życie w wielopiętrowych, czynszowych kamienicach i ocienionych ulicach. To klasy niższe spędzają dzień w małych, dusznych i znowu zacienionych warsztatach. Cherlawy i blady jest nie tylko kwintesencją kogoś chorego, ale też skazanego na pracę rzemieślnika lub prostego wyrobnika. Odwrotnie osoba z klasy wyższej. Oligarchia miejska żyje w przestronnych domach z dużymi słonecznymi ogrodami. Czas spędza na forum zajmując się sprawami publicznymi lub w termach na zajęciach fizycznych.
Dlatego kalokagatia jest w kulturze Zachodu – nawet tam, gdzie Rzym nie dotarł – równie zakorzeniona, jak na dalekimwschodzie obsesja na punkcie białej skóry.

