Wczoraj ulicami Tajpej przeszła kilkusettysięczna demonstracja przeciwko paktowi gospodarczemu z ChRL i z wyrazami poparcia dla studentów okupujących od 18 marca sale posiedzeń parlamentu. Według organizatorów demonstracja zebrała pół miliona ludzi (media szacują ją na 200 tysięcy, a policja na 100 tysięcy).
Wielu demonstrantów niosło sztuczne lub prawdziwe słoneczniki, które stały się już symbolem protestu.
Pisałem już o przyczynach protestu, jak i postulatach okopujących parlament studentów. Dzisiaj chciałbym się skoncentrować na innym fenomenie: wykorzystanie mediów społecznościowych przez studentów do przejęcia narracji nad wydarzeniami w mediach głównego nurtu przy całkowitej bezradności propagandowej władz. Co muszę przyznać napawa mnie optymizmem. Może nie jesteśmy do końca skazani na przegraną w walce informacyjnej z władzą.
XX wiek przyzwyczaił rządy na całym świecie do łatwości kształtowania opinii publicznej. Kiedyś struktura mediów była prosta. Wystarczyło przygotować przekaz dla kilku głównych kanałów przekazu. Działało to podobnie zarówno w ramach reżimu demokratycznego, jak i autorytarnego. Oczywiście w tym ostatnim było to jeszcze łatwiejsze.
W czasach rządów monopartyjnych na Tajwanie na dwie gazety i trzy stacje ogólnokrajowe przypadało 80% rynku informacyjnego. Nic dziwnego, że dzisiejsi działacze GMD – wśród nich wielu zaczynających karierę w czasach monopolu Partii Narodowej – są bezradni w nowym świecie wielowymiarowych i zdywersyfikowanych mediów.
Tradycyjne media przeżywają kryzys. Skandale takie jak z Bloomberg, który się samo ocenzurował w obawie o dostęp do chińskiego rynku, nie pomagają w utrzymaniu zaufania odbiorców. Konkurencję stanowi Internet w szczególności blogosfera. Oczywiście nie brakuje tutaj śmieci i kompletnych bredni. Jednak mimo wszystko każdy zainteresowany może znaleźć alternatywne źródła informacji. Do tego dochodzą sieci społecznościowe, w których niepożądana z punktu widzenia władzy interpretacja rzeczywistości się rozprzestrzenia. Ciekawym wzmocnieniem jest fakt, że im bardziej rząd zaprzecza, tym bardziej dana wiadomość staje się w oczach szerokiego grona odbiorców wiarygodna.
Inną kwestią jest język. Biurokratyczny styl władzy był zawsze interpretowany i tłumaczony przez przychylne media. Dzisiaj media głównego nurtu stają się często zakładnikiem narracji stworzonej oddolnie poza salonami władzy i elit. Siłą rzeczy muszą się dostroić do opinii publicznej i zamiast przekazywać „wiadomość władzy” dołom, wyrażają niezadowolenie społeczne. Idealny przykład stanowi dzisiaj Tajwan.
Działacze studenccy przeprowadzili swoją operację medialną po mistrzowsku. Znaleźli nośny temat (pakt gospodarczy z ChRL), przeprowadzili spektakularną akcję (zajęcie parlamentu), która zogniskowała zainteresowanie opinii publicznej, a nawet stworzyli symbol protestu (słonecznik). Spontaniczny protest i niezadowolenie tysięcy ludzi mogło być skoordynowane w jedną akcję nie przez jakiś mityczny centrum, ale dzięki Sieci i poprzez niehierarchiczną organizację sieciową.
Hierarchiczna władza jest wobec tego bezradna.
[…] Wiele wskazuje, że kolejne wybory na Tajwanie będą ponownie poświęcone relacjom z kontynentem. Tym razem chyba jednak największą rolę będzie odgrywać nie kwestia bezpieczeństwa – oczywiście nie zniknie całkowicie i zwłaszcza GMD będzie straszył inwazją – ale ciężar dyskusji przesunie się na konsekwencje ekonomiczne i społeczne zbyt bliskich relacji z ChRL. Czego przejawem jest tzw. Słonecznikowy Ruch. […]
PolubieniePolubienie