Jak donosi Reuters Państwowa Administracja Prasy, Publikacji, Radia, Filmu i Telewizji (国家广播电影电视总局 znana pod swoim angielskim skrótem SAPPRFT – State Administration of Press, Publication, Radio, Film and Television) główny regulator mediów w ChRL zabroniła „krytycznych” publikacji bez zgody zakładowej komórki partyjnej. Jako uzasadnienie podano potrzebę przeciwdziałania fałszywym wiadomością oraz dziennikarzom, którzy biorą łapówki lub wymuszają haracz.
Agencje i redakcje mają obowiązek zwalczać korupcję. A dziennikarze, którzy złamali prawo mają być zadenuncjowani wymiarowi sprawiedliwości. Każdy, kto naruszy reguły będzie pozbawiony licencji dziennikarskiej.
Zabroniono także dziennikarzom tworzenia własnych stron internetowych, videoblogów lub pisania krytycznych tekstów wewnętrznych. Ciekawe, jak SAPPRFT ma zamiar sprawdzać, czy ktoś pisze wewnętrzne artykuły krytyczne.
Prawdziwym problemem jest jednak, że regulator nie sprecyzował, co to jest „publikacja krytyczna”. Stwierdzono jedynie, że
„(…) agencje informacyjne mają zabiegać o opinię mas, a także władz propagandowych i innych regulatorów mediów”.
Nie wyznaczenie jasnych reguł jest celowe. Jeżeli nikt nie wie, czego nie wolno, to będzie się bał pisać czegokolwiek poza oficjalną propagandą.
To kolejna – nie zliczę, ile razy już pisałem o tym – akcja dążąca do zacieśnienia kontroli nad środkami masowego przekazu i Internetem. Wcześniej już ogłoszono kampanie przeciwko pogłoskom, wulgarnościom itp. Wprowadzono także obowiązkowe szkolenia dla żurnalistów z „marksistowskiej perspektywy na dziennikarstwo”.
To prawda, że wiele redakcji w ChRL pisze teksty na zamówienie przecinków biznesowych lub pobiera opłaty za przemilczenie brudnych operacji innych. Działania SAPPRFT oczywiście wykorzystują to zjawisko jako pretekst, a prawdziwym celem jest uzyskanie jak największej kontroli nad mediami.
Nowością w ostatnich latach jest używanie dźwigni ekonomicznej do wywierania nacisku na prasę zagraniczną. Pisałem już w tym roku o przykładzie autocenzury Bloomberga. Razem z ekspansją firm z ChRL na rynkach światowych rosną ich wydatki na reklamę, co stanowi idealne narzędzie nacisku w rękach Pekinu.