W czwartek Xi Jinping rozpoczął wizytę na Bliskim Wschodzie od Egiptu, gdzie delegacja z Pekinu podpisała kontrakty inwestycyjne na łączną sumę 15 miliardów USD. Przynajmniej taką sumę podał sam Xi.
W rzeczywistości wizyta ma być z jednej strony wsparciem dla prezydenta Abdela Fattaha al-Sisi – w poniedziałek przypada rocznica wybuchu protestów w Kairze, które doprowadziły do obalenia Hosni Mubaraka. Z drugiej, Xi musi zrobić wrażenie, że ChRL liczy się w bliskowschodniej układance, choć dla wszystkich jest jasne, że wpływy Pekinu w regionie są marginalne. Dlatego cała ta podróż to w dużym stopniu gra pozorów.
Paradoksalnie porozumienie Zachodu z Iranem, do którego Pekin od dawna nawoływał, ograniczyło dodatkowo jego wpływy w regionie. Po zniesieniu sankcji Tehern nie jest już dłużej skazany tylko na Pekin i Moskwę. Kreml ma jednak jeszcze Bashara al-Assada w Syri, a ChRL musi szukać nowych sojuszników. Oczywiście Iran nie ma zamiaru od razu zrywać z ChRL. Ma jednak własne ambicje w regionie Bliskiego Wschodu, ale też w Azji Środkowej, gdzie kolidują one z planami „chińskich partnerów”.
W Egipcie Xi Jinping próbuje kupić poparcie. Oprócz inwestycji – w sumie podpisano 21 umów – przywiózł także miliard USD wsparcia dla Egipskiego Banku Centralnego oraz pożyczkę 700 milionów USD dla państwowego Egipskiego Banku Narodowego. Przede wszystkim jednak poparł al-Sisi politycznie mówiąc o pomocy ChRL dla starań prezydenta dla wzmocnienia gospodarki i stabilności oraz podniesienia poziomu życia ludności.
To ważne w sytuacji, kiedy Zachód ze Stanami Zjednoczonymi na czele dystansuje się od obecnego rządu, który zdobył władzę w wyniku wojskowego zamachu stanu. Owszem, Zachód pragnie stabilizacji w regionie, ale jawne ostrzeżenia al-Sisi, by opozycja nie śmiała protestować w poniedziałkową rocznicę, nie mogą znaleźć uznania. Zwłaszcza, że al-Sisi w równym stopniu zwalcza islamistów, jak i demokratów.
ChRL boi się także o bezpieczeństwo Kanału Sueskiego, jednej z głównych dróg morskich, którymi płyną do Europy jej towary.
Pekin tradycyjnie buduje swoje wpływy na bezwarunkowym wspieraniu różnego rodzaju autorytarnych reżimów. Wydaje się, że w Egipcie pragnie powtórzyć do jakiegoś stopnia model sprawdzony w Afryce subsaharyjskiej.
Zastanawiam się jednak, czy przypadkiem tym razem nie przeliczył się z siłami. Egipt to nie Zimbabwe, koszty utrzymania takiego klienta są o wiele wyższe.
[…] dni temu pisałem o czwartkowej wizycie Xi Jinping w Egipcie. W sobotę z kolei Przewodniczący ChRL spotkał się w Teheranie z prezydentem Hassanem Rouhani […]
PolubieniePolubienie