
Mój ulubiony fragment Wielkiego Muru w Simatai na północ od Pekinu. W przeciwieństwie do obleganego przez turystów Badaling, który jest bliżej miasta, w Simatai mamy do czynienia z prawdziwym murem, a nie dekoracjami dla turystów (zdjęcie: Robert Nyman).
Wielki Mur się sypie i nie jest to żadna metafora. Chiński Wielki Mur rozpada się coraz bardziej.
Dzisiejszy Wielki Mur zbudowano w czasach dynastii Ming (1368-1644), a tylko niewielkie fragmenty w prowincjach bardziej oddalonych na zachód pochodzą z czasów Pierwszego Cesarza (221-210 p.n.e.). Od wieków też Wielki Mur służył lokalnej ludności, jako źródło materiałów budowlanych. Nigdy też – poza typowo turystycznymi miejscami w ostatnich latach – nie był w żaden sposób chroniony lub konserwowany.
Dla mnie jednak Wielki Mur to wielka metafora i kwintesencja problemów Chin na przestrzeni wieków.
W Chinach murów budowano i się buduję wiele. Mury lub płoty grodzą osiedla, otaczają pojedyncze bloki, odcinają ulice. Nikt tego nie ujął lepiej niż Kapuściński (Podróże z Herodotem, 2005, ss. 60-62):
„Wielki mur był tylko wierzchołkiem góry lodowej, symbolem, znakiem Chin, herbem i tarczą tego kraju, który przez tysiąclecia był państwem murów. Bo Wielki Mur wyznaczał północne granice cesarstwa. Ale mury były również wznoszone między walczącymi królestwami, między regionami i dzielnicami. Broniły miast i wsi, przełęczy i mostów. Ochraniały pałace, budynki rządowe, świątynie i targi. Koszary, posterunki policji i więzienia. Mury otaczały domy prywatne, odgradzały sąsiada od sąsiada, rodzinę od rodziny. A jeżeli przyjąć, że Chińczycy nieprzerwanie budowali mury, setki i nawet tysiące lat, jeżeli uwzględnić ich – zawsze wielką – liczebność, ich poświęcenie i ofiarność, ich przykładną dyscyplinę i mrówczą pracowitość, to otrzymamy setki, setki milionów godzin zużytych na budowanie murów, godzin, które w tym biednym kraju można by przecież spożytkować na naukę czytania i zdobywania jakiegoś fachu, na uprawę coraz to nowych pól i hodowlę drobnego bydła.
Bo Wielki Mur […] jest zarazem dowodem jakiejś ludzkiej słabości i aberracji, jakiegoś straszliwego błędu historii, jakiejś niemożności porozumienia się ludzi w tej części planety, niemożności zwołania okrągłego stołu, aby wspólnie naradzić się, jak by pożytecznie zużyć nagromadzone zasoby ludzkiej energii i rozumu.
Okazało się to mrzonką, bo pierwszy odruch wobec ewentualnych problemów był inny – zbudować mur. […]
Najgorszą stroną muru jest to, że u wielu ludzi wyrabia on postawę obrońcy muru, tworzy typ myślenia, w którym przez wszystko przebiega mur dzielący świat na zły i niższy – ten na zewnątrz, i dobry i wyższy – ten wewnątrz. W dodatku wcale nie trzeba, aby taki obrońca był fizycznie przy murze obecny, może on być daleko od niego, wystarczy by nosił w sobie jego obraz i hołdował regułom, które logika muru narzuca.”
Kapuściński jednak nie zauważył, że Wielki Mur był równocześnie swoistym „wielkim misiem”. Taka jest moja nieodparta i natarczywie powracająca refleksja za każdym razem, kiedy słyszę lub czytam o Wielkim Murze.
Nic nie pasuje według mnie bardziej do Wielkiego Muru niż klasyczny dialog polskiego kina:
– Powiedz mi po co jest ten miś [Mur]?
– Właśnie, po co?
– Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś [Mur]? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś [Mur] na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem [Murem]? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny [narodowy Mur], w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije [się rozpadnie], do jesieni [za czasów następnej dynastii] na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?
– Protokół zniszczenia…
– Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
Zresztą okazuje się, że nawet rozwalający się Wielki Mur to nadal świetna inwestycja, nie tylko turystyczna. Coś czuję, że program naprawy i konserwacji „wielkiego dziedzictwa narodowego” to będzie kolejna inwestycja, która będzie miała „otworzyć oczy niedowiarkom.” W tych trudnych czasach naród będzie potrzebował nowego symbolu nieugiętości.
Zresztą takich słomianych inwestycji jest wiele we wszystkich krajach, olimpiady, wystawy światowe, stadiony na Euro 2012… itp., itd. Generalnie ideą jest znalezienie drogiej, nikomu niepotrzebnej inwestycji (ale prestiżowej, bo czy jest zbyt wysoka cena za dumę narodową?) która umożliwi przepływ publicznych środków do prywatnych kieszeni zgodnie z prawem.
Włosi już chyba trzy razy zbudowali most na Sycylię, a Wielki Mur nigdy nie obronił nikogo.

[…] chciałbym polecić obejrzenie filmu National Geographic poświęconego Wielkiemu Murowi. Chociaż nie przepadam za stylem National Geographic, które przekłada efektywność nad treść […]
PolubieniePolubienie
[…] obecnie Wielki Mur Chiński powstał w XV i XVI wieku, w czasach Dynastii Ming i mimo wielu zniszczeń przetrwał do dnia dzisiejszego. Władze centralne, jak i lokalne podejmują inicjatywy renowacji […]
PolubieniePolubienie