2-format2010

Joachim Gauck to nie tylko prezydent Niemiec, ale chodząca instytucja. Choć nie jest z „mojej bajki”, to potrafię docenić, iż to naprawdę niezależny polityk, jakich jest niewielu, co udowodnił w czasie swojej wizyty w ChRL. W czasie wystąpienia na Uniwersytecie Tongji (同济大学) w Szanghaju wprost, w żaden zawoalowany sposób, skrytykował komunizm.

To duży kontrast do większości zachodnich polityków, którzy zazwyczaj unikają krytykowania reżimu w trosce o kontrakty gospodarcze. W porównaniu jednak do naszych rodzimych prominentów są to już jednak lata świetlne. Kiedy zachodni przywódcy udają i po prostu odgrywają swoją rolę, to mam wrażenie, że polskie „elyty” świetnie się czują w towarzystwie aparatczyków z Pekinu. Nareszcie są wśród ludzi, z którymi – mimo trudności językowych – łączy ich jednak podobna mentalność.

Dotyczy to całego spektrum politycznego w naszej wesołej krainie. Prawicy wszelkiej maści. Od obecnie rządzącej przaśno-ojczyźnianej ekipy półgłówków, przez wydmuszki-nieudaczników z Platformy i korporacyjnych botów bankiera Petru, a także brunatnego ciasteczka i kryjących się za nim nacjonalistycznych buraków pastewnych. Nie wspominam nawet o stetryczałych postkomunistach ze SLD i drobnych geszefciarzach-pogrobowcach ZSLu. Kiedy normalnego człowieka patetyczność i megalomania chińskiego ceremoniału śmieszy i w sumie zasmuca, to ich wszystkich onieśmiela i fascynuje.

Lecz ze wszystkiego najbardziej pociąga ich prostota doktryny: my rządzimy, a motłoch ma się słuchać.

Historia Polski po 1989 pokazuje, że rodzime „elyty” w większości nie mają zielonego pojęcia o demokracji i mają w głębokim poważaniu prawa człowieka. Jeżeli wprowadzano system demokracji instytucjonalnej, to tylko na życzenie Zachodu. Demokracji substancjonalnej boją się do dzisiaj jak ognia, ponieważ to ona mogłaby naprawdę zagrozić interesom rządzących. Zresztą wątpię, żeby większość z nich dysponowała potencjałem intelektualnym by zrozumieć wymiar substancjonalny systemu demokratycznego. Co najwyżej jedni umieją lepiej udawać, a inni nie potrafią w ogóle.

Przepraszam za ten wylew, ale człowiek musi sobie od czasu ulżyć. Już wracam do meritum.

Gauck, były luterański pastor, NRDowski opozycjonista, pierwszy szef Federalnego Urzędu ds. Akt Stasi (powszechnie nazywanego „Urzędem Guacka”), niezależny i „nieumoczony” przez lata był naturalnym kandydatem na prezydenta Niemiec, ale zawsze polityczne elity obawiając się jego niezależnego ducha, znalazły pretekst by wybrać kogoś innego. Dopiero skandal i rezygnacja z prezydentury Christiana Wulffa oraz potrzeba ratowania prestiżu urzędu wymusiły w końcu wybór Gaucka.

W czasie wykładu dla studentów w Szanghaju Gauck mówił o swoim doświadczeniu życia w komunizmie.

„Większość ludzi nie była ani szczęśliwa ani wolna. A cały system nie miał właściwej legitymacji. (…) Nie przeprowadzano wolnych, równych i tajnych wyborów. Rezultatem był brak wiarygodności, co szło ręka w rękę z kulturą braku zaufania między rządzącymi i tymi, którymi rządzili.”

Brzmi znajomo, co?

Nieznane's awatar

Opublikował/a Michał Bogusz

One Comment

  1. Nieznane's awatar

    […] cóż, polskie „elity” nie rozumieją, że Chińczycy nie szanują słabości i służalczości, choć lubią ją […]

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do POLECANY WPIS: Dlaczego wizyta Xi Jinping nic nie znaczy | Za Wielkim Murem Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.