Mit chińskiej merytokracji jest oparty na wierze w równość szans jaką daje w życiu wykształcenie. Nic dziwnego, że wszelkiego rodzaju zmiany prowadzące do ograniczenia dostępu do najlepszych uczelni wywołują żywiołowe reakcje i pogłębiają poczucie oszukania przez system.
W poniedziałek protesty wybuchły w Baoding (Hebei), Zhengzhou (Henan) oraz innych miastach w Hubei i Jiangsu, kiedy ogłoszono reformę obejmującą prowincje blisko Pekinu, która polega na zmniejszeniu miejsc na pekińskich uniwersytetach (uznawanych z najlepsze w kraju) zarezerwowanych dla studentów pochodzących z tych prowincji.
Rodzice wyszli na ulice domagając się „uczciwej edukacji”.
W ChRL uniwersytety rezerwują cześć miejsc dla studentów z danego regionu. Pierwotnie wynikało to z potrzeby dania większych szans uboższym studentom (łatwiej im studiować bliżej domu) oraz faktu, że lokalne władze, więc i społeczności, dofinansowują częściowo uczelnie. Kwoty wprowadzano także w bardziej zaludnionych lub uboższych prowincjach, gdzie siłą rzeczy system szkolnictwa jest bardziej obciążony (choćby większą średnią liczbą uczniów w klasie).
Z czasem w niektórych przypadkach stało się to sposobem na zagwarantowanie potomstwu lokalnych elit łatwiejszego dostępu do wyższego wykształcenia. W Szanghaju na przykład uznano, że skoro prowincjonalny system kształcenia stoi na najwyższym światowym poziomie, to jego absolwenci powinni mieć uprzywilejowaną pozycję przy przyjmowaniu na lokalne uczelnie – ktoś mógłby się zapytać skoro są tak dobrzy, to czemu obawiają się konkurencji?
Sprawa nie jest jednak jednoznaczna. Kiedy w Szanghaju kwoty stały się sposobem na ugruntowanie uprzywilejowanej pozycji miejscowych elit, to dla uczniów z takich prowincji jak Hubei czy Henan stanowiły dużą szansę na dostanie się na któryś z prestiżowych uniwersytetów w Pekinie.
Według statystyk do których dotarł SCMP Uniwersytet Pekiński przyjmuje tylko 1 kandydata na 8900 z Henan, kiedy w wypadku rodzimych Pekińczyków będzie to 1 na 325. Teraz pewnie dysproporcja będzie jeszcze większa.
Sytuacja jest zwłaszcza zapalna w Hebei, która ma być zintegrowana z Pekinem i Tianjinem, wydzielonymi miastami na prawach prowincji, by utworzyć jeden mega region zamieszkany przez 110 milionów ludzi.
Cenzura natychmiast wzięła się do pracy czyszcząc media społecznościowe ze wszelkich wzmianek o protestach i reformie.