Autor: John H. Sagers
Tytuł: Origins of Japanese Wealth and Power: Reconciling Confucianism and Capitalism, 1830-1885 (Źródła japońskiego bogactwa i potęgi: godząc konfucjanizm i kapitalizm, 1830-1885)
Wydawnictwo: Palgrave (2006)
Łączenie sukcesów gospodarczych z kontekstem kulturowym nie jest niczym nowy. Już Max Weber powiązał rozwój kapitalizmu w państwach protestanckich z religią,1 a teza ta ma wciąż wielu zwolenników. Nic dziwnego, że podobnego klucza próbowano użyć do zbadania przyczyn sukcesu niektórych państwa azjatyckich. Bardzo szybko uznano, że sukcesy najpierw Japonii, potem azjatyckich Tygrysów, a w ostatnich dekadach Chin kontynentalnych muszą mieć związek z konfucjanizmem, tak jak protestantyzm miał być podstawą sukcesu kapitalizmu.
Założenie to jest oparte na aksjomacie, że kapitalizm jest sukcesem, ale to nie miejsce, aby roztrząsać tę kwestię. Jednak możemy zastanowić się nad tym, czy faktycznie w Chinach czy Japonii sukcesy gospodarcze w drugiej połowie XX w. miały związek z konfucjanizmem. Moim zdaniem nie. W Chinach kontynentalnych nie ma kapitalizmu jako takiego, a jedynie wykorzystanie przez autorytarne państwo niektórych mechanizmów wolnorynkowych do modernizacji i rozwoju gospodarki. KPCh powieliła tutaj schemat azjatyckich tygrysów, a te wzorowały się na Japonii zarówno z Ery Meiji, jak i powojennej, i moim zdaniem nie miało to nic wspólnego ani w Chinach, ani w Korei Południowej lub Singapurze, czy na Tajwanie z konfucjanizmem. Podstawową cechą tego modelu jest wszechstronna interwencja państwa, które – na rożne sposoby w poszczególnych krajach – tworzy szklarniane warunki do rozwoju przemysłu, także tworząc monopole lub oligopole, co jest finansowane przez eksport i wolniejszy w porównaniem z rozwojem gospodarki wzrost poziomu życia ludności.
Jednak, odkładając kwestię kapitalizmu na bok, jeżeli Japonia jest prawzorem modernizacji państw o silnych wpływach konfucjańskich, to czy źródłem jej sukcesu nie był właśnie konfucjanizm? Problem w tym, że konfucjanizm we wszystkich swoich wariantach i formach, jakie powstały na przestrzeni dziejów miał jedną wspólną cechę: był sceptyczny wobec handlu i kupców. Jeżeli, któreś z państw Azji Wschodniej było tutaj odmienne to właśnie Japonia, gdzie w epoce Edo (rządów szogunów z rodu Tokugawa w latach 1603-1867), pojawił się zręby gospodarki kapitalistycznej, z jej najważniejszymi elementami: kredytem, systemem bankowym i kumulacją kapitału, czego podłożem był handel ryżem. Miało to miejsce nie dzięki konfucjanizmowi, a właśnie dlatego, że miał on relatywnie słabe oddziaływanie sferę aktywności ekonomicznej ludzi w Japonii. W handel ryżem byli zaangażowani na równi kupcy (mieszczanie) oraz arystokracja (Daimyō), i moim zdaniem własnie taki protokapitalizm miał większy wpływ na rozwój nowoczesnej gospodarki w Japonii w okresie Meiji niż konfucjanizm. Oznacza to też, że wbrew obiegowej opinii w okresie Meiji Japonia przekształcała się nie tylko wzorując się na Zachodzie, ale też miała własne dziedzictwo, które pchnęło ją w tym kierunku – tego elementu zabrakło w Chinach w tym samy okresie. W ogóle mam wrażenie, że Japoński model to w swoisty sposób zaadoptowany do potrzeb całego państwa model zarządzania feudalną dziedziną w warunkach gospodarki wolno rynkowej.2
Co do książki Johna Sagersa, to całe szczęście autor nie próbuje nikomu wmawiać, jak to konfucjanizm przygotował grunt pod kapitalizm w Japonii. To ciekawa praca poświęcona drobiazgowej „gimnastyce filozoficznej” przeprowadzonej w kraju kwitnącej wiśni, aby pokazać, że konfucjanizm można pogodzić z kapitalizmem. Wciąż jednak widać, że jest to naciągana interpretacja, ale za to jak naciągana! No bo cóż, naciągać to też trzeba potrafić, a Japończycy umieją w te klocki.
—
1 Zob. Etyka protestancka a duch kapitalizmu z 1905 r.
2 Ciekawy wątek w książce Sagersa to rola w okresie Meiji biurokratów zarządzających wcześniej domeną Satsuma (Kgoshima) należącą w okresie szogunatu do rodu Tokugawa.