W niedzielę odbyło się w Bawarii spotkanie G7, grupy skupiającej największe gospodarczo państwa demokratyczne. Na szczyt nie zaproszono oczywiście Rosji, ale też ChRL. I pomyśleć, że jeszcze w 2007 roku mieliśmy do czynienia z G8, na której szczyt w Niemczech był zaproszony Hu Jintao i mówiło się o poszerzeniu ówczesnej G8 o ChRL, a kwestii demokracji jakoś wtedy nie poruszano. Teraz Pekin i Moskwa zorganizowały 23 czerwca w kontrze do G7 wirtualny szczyt BRICS.
Nie da się ukryć, że polaryzacja świata przyśpiesza i jej częścią jest ogłoszony w niedzielę przez przywódców G7 globalna inicjatywa infrastrukturalna. Stany Zjednoczone będą dążyć do pozyskania łącznie 200 miliardów dolarów na program( w ciągu najbliższych pięciu lat) poprzez połączenie finansowania federalnego i inwestycji sektora prywatnego. Do tego dochodzi 300 mld euro, które UE już zapowiedziała i wkłady innych członków. Celem ogólnym jest stworzenie programu o wartości 600 mld USD.
Joe Biden oświadczył, że „nasz naród i świat znajdują się w prawdziwym punkcie zwrotnym w naszej historii” i dodał, że wybory dokonane dziś w krajach rozwijających się przygotują je na przyszłe wstrząsy związane ze zmianami klimatycznymi i pandemiami oraz przygotują je na przyjście ery cyfrowej. Biden ani żaden inny przywódca nigdy nie użył słowa „Chiny”,1 ale poczucie wyzwania ze strony Pekinu było wyraźne. Biden oświadczył, że gdy demokracje zrobią wszystko co mogą, to zatriumfują nad autokracjami. „Oferujemy lepsze opcje dla ludzi na całym świecie” – dodał. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że celem jest przedstawienie światu „pozytywnego, silnego impulsu inwestycyjnego, aby pokazać naszym partnerom w krajach rozwijających się, że mają wybór”.
Plan został po raz pierwszy zaprezentowany podczas zeszłorocznego szczytu G7 w Wielkiej Brytanii, ale od tamtej pory nie pojawiło się zbyt wiele konkretów. Teraz z nową nazwą: „Partnerstwo na rzecz globalnej infrastruktury”, plan ma de facto konkurować z chińską inicjatywą „Pasa i Drogi”, która stara się wzmocnić więzi z krajami rozwijającymi się, zwłaszcza w Azji i Afryce, oferując finansowanie dużych projektów, takich jak drogi, koleje i porty. Co zdaniem wielu obserwatorów wpędza te państwa w pułapkę długu, czego koronnym przykładem jest Sri Lanka.
Biały Dom ogłosił w niedzielę kilka pierwszych projektów, w tym przejęcie przez amerykańskie firmy inicjatywy w projekcie energii słonecznej w Angoli, produkcji szczepionek w Senegalu, reaktora modułowego w Rumunii oraz podmorskiego kabla telekomunikacyjnego o długości 1000 mil, który połączy Singapur z Francją przez Egipt i Róg Afryki.
Problemem jest jednak fakt, że plan G7 jest mało konkretny. Przede wszystkim niejasne są kwestie finansowania. Dodatkowo inflacja uderza w globalny plan infrastrukturalny, sprawiając, że projekty będą droższe niż początkowo planowano. Co więcej, na Partnerstwo wpłynęła również inwazja Rosji na Ukrainę. Pierwotny plan Bidena zawierał istotne cele związane ze zmianami klimatycznymi, które – choć nadal obecne – zeszły na dalszy plan wobec wysiłków na rzecz walki z kryzysem cen paliw, zaostrzonym przez wojnę. Szczyt G7 miał potwierdzić, że przywódcy walczą ze zmianami klimatycznymi, ale wygląda, że bardziej skupił się na obniżeniu cen ropy i gazu niż na natychmiastowej redukcji emisji. Dlatego można się spodziewać, że pieniądze popłyną przede wszystkim na projekty, które pozwolą uwolnić dodatkowe źródła energii w państwach rozwijających się. Z jednej strony doprowadzi to do dywersyfikacji źródeł energii, a z drugiej strony da tym państwom dodatkowy dochód. Problem w tym, że nie przełoży się to bezpośrednio na poziom życia większości ludzi i szybkie pieniądze z surowców są czasami same w sobie źródłem kłopotów.
Pierwotnie państwa G7 miały oferować gospodarkom rozwijającym się gotówkę na wyłączenie elektrowni węglowych. Pierwsze z tych tak zwanych Partnerstw na rzecz Przejścia na Słuszną Energię jest realizowane w RPA. Jednak w związku z wojną na Ukrainie i szalejącymi cenami energii wiele rządów wycofuje się z planów zaprzestania spalania węgla, zwiększa wysiłki w poszukiwaniu ropy naftowej czy gazu ziemnego oraz zamierza wydać miliardy na budowę terminali LNG. Zarówno Włochy, jak i Niemcy przekonywały w trakcie negocjacji poprzedzających spotkanie, aby G7 poparła „krótkoterminowe” inwestycje w gaz.
—
1 Aktualizacja: W komunikacie końcowym jednak znalazło się odniesienie do Chin.