Szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” uzyskał dowody na to, że chińscy doktoranci piszą listy przed wyjazdem do Szwecji, w których najwyraźniej „przysięgają lojalność” wobec KPCh. Władze wymagają również, aby zobowiązali się „służyć interesom” państwa i „nigdy nie uczestniczyli w «działaniach,» które są sprzeczne z wolą władz.” Ponadto „umowa” z władzami stwierdza, że istnieje możliwość, że jeśli będą działać wbrew temu, co jest zawarte w ich zobowiązaniach, lub jeśli ich edukacja zostanie „przerwana”, ich rodziny w Chinach mogą skończyć z długiem finansowym wobec państwa. Również gwarant studenta, który jest zazwyczaj bliskim krewnym, nie może opuścić kraju na dłuższy okres, dopóki student przebywa za granicą.
Gazeta twierdzi, że zidentyfikowała co najmniej 30 studentów z takich istytucji jak Instytut Karolinska, Uniwersytet Lund, Uniwersytet Uppsala i Królewski Instytut Technologii w Sztokholmie, którzy przeszli przez rekrutację Chińskiej Rady Stypendialnej i podpisali takie umowy. Rada jest prowadzona przez chińskie ministerstwo edukacji i promuje międzynarodową wymianę akademicką z uniwersytetami na całym świecie.
Według dziennikarzy pierwsze sygnały o „umowach” pojawiły się po tym, kiedy chiński student zapisany na Uniwersytet w Lund zaczął zmagać się z egzaminami i pracami kierunkowymi, więc doradzono mu, aby nie kontynuował kursu. Ten powiedział, że taka decyzja będzie oznaczać duże problemy dla jego rodziny w Chinach i wspominał list podpisany przez jego krewnych, w którym stwierdzono, że będą odpowiedzialni za szkody, jeśli nie ukończy studiów. Nie potraktowano tego jednak poważnie, ale sytuację zmieniła się, gdy inny Chińczyk zapisał się na studia i poprosił o sprawdzenie swoich dokumentów i wtedy znaleziono także wspomniane listy. To spowodowało, że inne uczelnie zaczęły przyglądać się umowom studenckim. Instytut Karolinska, jeden z najlepszych szwedzkich uniwersytetów badawczych, który regularnie przyjmuje ponad 30 studentów rocznie dzięki współpracy z CSC, również zaczął badać dokumenty pod kątem możliwości istnienia listów.
Wygląda, że wcześniej uczelnie sprawdzały tylko dokumenty po angielsku lub przetłumaczone na szwedzki, a ignorowały jakieś dołączone pliki po chińsku, których nie wymagały.1 W administracji i tak pewnie nikt nie zna chińskiego i się nie interesował. W sumie, czemu miałby?
Na razie niektóre szwedzkie uczelnie zdecydowały się nie przyjmować więcej studentów badawczych za pośrednictwem Rady.
Ciekawe, czy jakakolwiek uczelnia sprawdza to w Polsce? Niestety, chyba znam odpowiedź.
—
1 Inna sprawa, dlaczego te pliki znalazły się w dokumentach przesłanych z Chin na uczelnie. Gazeta tego nie wyjaśnia. Ja mogę tylko zgadywać, że albo w Chinach „poszło z automatu,” albo to sami studenci je dołączyli.