W środę lokalne władze Hong Kongu ogłosiły szereg posunięć mających na celu ożywienie gospodarki regionu. Na szczycie rządowego programu: obniżenie podatku od alkoholu, przyciągnięcie bogatych migrantów do zakupu luksusowych nieruchomości i złagodzenie zasad udzielania kredytów hipotecznych dla wszystkich nabywców domy.
Co za upadek! Z jednego z globalnych centrów finansowych, konkurującego z Tokio i Londynem, do baru dla nowobogackich. Powinni jeszcze otworzyć kasyno i zalegalizować sutenerstwo.
Region obniżyło od środy cło importowe na alkohole wysokoprocentowe, co ma pobudzić życie nocne i wydatki turystów. Opłata od alkoholi o cenie importowej przekraczającej 200 HKD (26 USD) zostanie obniżona do 10% z obecnych 100%.
Aby przyciągnąć nowych inwestorów, rząd Hongkongu rozszerzy również program imigracji z inwestycją w nieruchomość mieszkalną o wartości co najmniej 50 mln HKD. Władze mają także w przyszłości zaoferować ulgi podatkowe dla funduszy i biur jednorodzinnych, pod czym kryją się mały biznes, głównie z Chin. Wszyscy nabywcy domów będą mogli zaciągnąć 70% kredytu hipotecznego na zakup, w porównaniu z obecnym maksymalnym poziomem poniżej 70% dla domów wycenianych do 30 mln HKD.
Ponadto rząd ogłosił, że złagodzi przepisy wizowe dla przyjeżdżających z niektórych krajów ASEAN, w tym Kambodży, Laosu i Birmy – w sam raz dla baronów narkotykowych. Jednocześnie mają być prowadzone działania nad przyciągnięciem większej liczby firm z Bliskiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej.
Wszystko brzmi dosyć desperacko.
Co prawda gospodarka regionu wzrosła o 3,3% w drugim kwartale, przyspieszając z 2,8% w pierwszym, częściowo dzięki solidnemu handlowi i napływowi kapitału z ChRL. Rząd wyznaczył całoroczny cel wzrostu na poziomie od 2,5% do 3,5%, w porównaniu do 3,2% w 2023 r. Jednak przyszłość nie jest taka świetlana. Spowolnienie wzrostu w Chinach, powolne ożywienie w podróżach do Hong Kongu, trwający exodus młodych, wykształconych Hongkończyków i międzynarodowych firm, narastające konflikty handlowe między Chinami a Zachodem oraz utrzymujące się skutki nałożenia przez Pekin ustawy o bezpieczeństwie narodowym w 2020 roku, burzą perspektywy.
W rzeczywistości Hong Kong został wykastrowany w 2020 roku i od tamtej pory systematycznie następuje wymiana ludności, kultury i języka regionu. Hong Kong przetrwa, ale nie będzie już Hong Kongiem a Xianggangiem.
Pekin zadziałał w myśl zasady, że jeżeli ja nie mogę mieć Hong Kongu, to nikt go nie będzie miał. Hong Kong est mort.

A czy możliwe było aby władza ludowa ugięła się albo nie zdołała stłumić protestów w Hongkongu?
PolubieniePolubienie
Moim zdaniem, jedyną szansą dla protestujących, jakkolwiek małą, było podpalić całe Chiny. To było niemożliwe z wielu powodów…
PolubieniePolubienie