To prawda, że w ChRL rosną dysproporcje społeczne i ekonomiczne. Równocześnie jednak maleje liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie. Badania Banku Światowego pokazują, że na świecie w 2010 roku w skrajnym ubóstwie żyło 1,2 miliarda ludzi, (mając na przeżycie mniej niż 1,25 USD – liczonego według Parytetu Siły Nabywczej – na dobę) w porównaniu do 1,9 miliarda w 1981 roku. I to mimo 60% wzrostu populacji w krajach rozwijających się.
Największa grupa ludzi wyszła ze skrajnego ubóstwa w ChRL, gdzie liczb osób żyjących w nędzy spadła z 84% do 12% w ciągu trzydziestu lat. W Indiach w tym samym czasie nastąpiła redukcja z 60% do 33%.
Trzy czwarte najuboższych żyje na wsi, dlatego urbanizacja ma być kluczem do dalszego ograniczenia skrajnej biedy. Dzisiaj, już ponad połowa populacji ziemi żyje w miastach. W Chinach Partia uznaje budowę nowych miast za główne narzędzie podtrzymania rozwoju gospodarczego. Pisałem już o tym.
Maleje nie tylko udział procentowy ubogich w ChRL, ale też udział Chińczyków w grupie najuboższych mieszkańców ziemi. W 1981 roku prawie co drugi najuboższy był Chińczykiem (43%), w 2010 co siódmy (13%). Jeszcze lepiej to wygląda, jeżeli porównamy dane rzeczywiste. Populacja ChRL wrosłą miedzy rokiem 1981 a 2010 o 300 milionów, ale liczba skrajnie ubogich spadła z 835 do 156 milionów.
Spodziewana długość życia wzrosła w tym okresie z 67,8 do 74,8 lat. W 1949 roku wynosiła tylko 35. Czy więc największa poprawa nastąpiła w czasach Mao? To oczywiście trochę brutalny żart, ale pokazuje, że nie można ślepo wierzyć w statystyki.
Zdjęcie: Harald Groven

