Lin Chuan (林全), premier Tajwanu (formalnie Republiki Chińskiej) udzielił wywiadu Blombergowi. Znalazła się w nim myśl, iż Tajwan by wspomóc gospodarkę musi się otworzyć na imigrację. Oczywiście, imigracja nie jest celem samym w sobie, ale narzędziem – niezbędnym w opinii Lin – do pobudzenia innowacyjności, inwestycji i stworzenia miejsc pracy dających dobrze płatne miejsca pracy.
Polityka imigracyjna może jednak przybierać różne formy. Jak ma to wyglądać na Tajwanie?
W zamyśle Lin Tajwan ma przyciągać talenty. Zwłaszcza ludzi pochodzących z tego samego lub podobnego kręgu kulturowego. Problem w tym, że Tajwan już cierpi na drenaż mózgów. Sam Lin w wywiadzie mówi o „talentach opuszczających [Tajwan] na rzecz Szanghaju, Hong Kongu, Singapuru i dalej”. Szacuje się, że z wyspy co roku odpływa 20-30 tysięcy wykształconych specjalistów. Głównym powodem wyjazdów są niskie płace. Ludzie wyjeżdżają też w ślad za fabrykami przenoszonymi na kontynent lub w poszukiwaniu bardziej interesującej i stymulującej pracy.
Władze starają się powstrzymać wzrost cen konsumpcyjnych, aby utrzymać wartość pensji, ale to tylko doraźne działanie. Przy tym – moim zdaniem – równocześnie ograniczają dochodowość rodzimego rynku, a przez to uderzają i w dochody specjalistów.
Lin widzi rozwiązanie w napływie specjalistów, ludzi utalentowanych z zagranicy. Hmmm… Łatwo powiedzieć o tym w wywiadzie, ale zrobić trudniej.
Tajwan nie jest przecież jedynym krajem, który pragnie ściągnąć specjalistów. A jeżeli nie może im zaproponować wyższych zarobków – czego nie może, co sam premier przyznaje – to co pozostaje?
Atrakcyjne szkolnictwo dla dzieci? Raczej nie. Szkoły międzynarodowe są drogie i jest ich mało. Powszechny system edukacyjny nie jest zły, ale trudno się zaadoptować do niego uczniom z zewnątrz.
A może łatwa ścieżka do obywatelstwa lub chociaż stałego pobytu? Czy Tajwański paszport byłby atrakcyjny dla wielu, gdyby można było go łatwo zdobyć? Wiemy jednak, że nie będzie takiej możliwości. W zeszłym tygodniu rząd przyjął projekt zmian prawa emigracyjnego, mający na celu ułatwienie uzyskiwania wiz pracowniczych i stałego pobytu oraz poszerzyć dostęp do ubezpieczenia zdrowotnego i innych usług publicznych. Nie wiadomo jednak, kiedy parlament się zajmie tymi propozycjami. Nie też ma mowy o ułatwieniu naturalizacji na wyspie.
Trudno się wiązać z krajem, w którym na zawsze pozostanie się tylko gastarbeiterem, nawet jeżeli będziemy wysoko wykwalifikowanym gastarbeiterem. Niewielkie pocieszenie dla Tajwanu może stanowić fakt, że ChRL ma podobne problemy. Plus: zanieczyszczenie powietrza i ograniczenia w wolności informacji.
To nie wszystko. Co ze współmałżonkami? Będą mogli pracować? Znajdą jakąś pracę na wyspie? Mam wrażenie, że Lin i władze tajwańskie nie do końca przemyślały całą sprawę i widzę tutaj dużo myślenia życzeniowego.
[…] od Tajwanu, stąd obawy przed napływem taniej siły roboczej. Zwłaszcza, że Tajwan cierpi na stagnację płac i wejście na rynek pracy rzeszy pracowników gotowych do zaakceptowania niższych stawek może zniwelować plany rządu realnego zwiększenia […]
PolubieniePolubienie
[…] pisałem wcześniej Tajwan zaczyna mieć problemy ze znalezieniem specjalistów i wykwalifikowanych pracowników, stąd też zmiany w […]
PolubieniePolubienie