Kim Dzong Un przyjechał wczoraj ponownie do ChRL. Co ciekawe, o jego dwudniowej wizycie poinformowano jeszcze w jej trakcie – normalnie o wizytach Kimów w ChRL zawsze mówiono dopiero po ich powrocie do Korei.
I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu Pekin spiskował w celu usunięcia Kima, a ten odpowiedział likwidując każdego, kto był podejrzany o zbyt bliskie związki w ChRL.
Oficjalnym tematem rozmów jest poinformowanie gospodarzy o wynikach szczytu w Singapurze, ale spodziewanym tematem jest zniesienie sankcji, chociaż wydaje się, że Pekin już praktycznie przestał je egzekwować, ale także Amerykanie dłużej nie naciskają, aby je skrupulatnie wypełniał.
Wizyta na pewno pobudzi spekulacje, że za wszystkimi wydarzeniami na Półwyspie Koreańskim stoi jakiś makiaweliczny plan Pekinu. Niestety,1 nie ma mowy o żadnej większej koordynacji działań między Pjongjangiem a Pekinem. Gdyby tak było, Kim Dzong Un nie musiałby co chwila jeździć na spotkania z Xi Jinping, wystarczyłby telefon.
Polepszenie relacji KRLD z ChRL wynika z faktu, że Kim Dzong Un pokazał Pekinowi, że nie da się zastąpić. Zabicie przyrodniego brata, Kim Dzong Nama tuż pod nosem chińskich służb, które go ochraniały, pokazało światu i chińskim towarzyszom jego determinację. Pekin jeszcze próbował go ukarać przyłączając się do sankcji ONZ. Kim odpowiedział doprowadzając do rozedrgania sytuacji na Półwyspie Koreańskim do tego stopnia, że zagroziło to prawdziwym konfliktem i Pekin pierwszy spasował.
Dzisiaj Xi Jinping liczy, że to czego nie osiągnęli kijem Hu Jintao i Wen Jiabao, to uda mu się marchewką. Stąd wsparcie dla Kim Dzong Una zarówno polityczne, jak i gospodarcze.
Xi Jinping mógł łatwo zrzucić sprawę nieudanej interwencji w sprawy północnokoreańskiej sukcesji w 2011 roku na karby byłego kierownictwa z Hu Jintao na czele i przygotować nowe otwarcie z Kim Dzong Un. Sam Kim Dzong Un ułatwił mu sprawę wychodząc z propozycją bezpośredniego spotkania z Donaldem Trumpem i deklaracją o dążeniu do denuklearyzacji. Zaistniało realne niebezpieczeństwo, że Pjongjang może jeszcze bardziej oddalić się od Pekinu i wyjść z chińskiej strefy wpływów, co przekonało wszelkich oponentów w Pekinie – jeżeli w ogóle tacy jeszcze byli.
Pekin próbuje też lansować się nie tylko na gwaranta procesu rozbrojeniowego, ale wręcz na jego architekta. W tym tygodniu zapowiedziano na grudzień kolejne w tym roku2 spotkanie w formacie trójstronnym: ChRL, Japonia i Korea Południowa. Tematem ma być denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego, ale wszyscy się domyślamy, że Xi Jinping będzie dążył do zapewnienia co najmniej neutralności obydwu państw w wojnie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Pokój na Półwyspie Koreańskim jest jednak konicznym warunkiem rozluźnienia więzi Seulu i Tokio z Waszyngtonem.
Równocześnie Shinzo Abe wyraził chęć spotkania z Kim Dzong Unem, ten już potwierdził gotowość, ale to Xi jinping będzie udawał, że umawia spotkanie. To pokazuje też sposób, w jaki sposób Pekin działa, często stwarzając pozory większych wpływu niż one w rzeczywistości są.
Niestety, wydaje się to wciąż skuteczną metodą.
—
1 Piszę „niestety”, ponieważ wiara w teorie spiskowe mogłaby nieść nadzieję, że można by zawiązać „dobry” spisek, aby zrobić coś pozytywnego. Niestety, rzeczywistość jest zbyt złożona, nieprzewidywalna, a nieodzowną cechą przestrzeni społecznej, jest dynamicznie postępująca złożoność, dlatego nie ma mowy o koronkowych spiskach, czy konspiracjach Iluminatów.
2 Sam Pekin zamroził format kilka lat temu.
[…] to chyba jedyny przypadek, kiedy mogę napisać, że warto zaufać Kim Dzong Unowi. Pisałem latem br., że jest zauważalna prawidłowość w zachowaniu KRLD: im bardziej narasta napięcie między […]
PolubieniePolubienie