Rzecznik MSZ w Pekinie, Geng Shuang oświdczył wczoraj, iż władze anulowały akredytacje prasowe trzech dzieninikarzy Wall Street Journal w odpowiedzi za artykuł z 3 lutego: China is the real sick man of Asia (Chiny są naprawdę chorym człowiekiem Azji). Według Geng Chiny domagały się przeprosin i zdjęcia artykułu, ale w związku brakiem reakcji wydawcy podjęto decyzję o wydaleniu trzech dziennikarzy.
Według Wall Street Journal wydaleni to: Josh Chin i Chao Deng (Amerykanie) oraz Philip Wen1 (Australijczyk). Wszyscy troje dostali pięć dni na opuszczenie ChRL, mimo że Chao Deng przebywa teraz w Wuhan i nie wiadomo, czy będzie miała jak się wydostać z miasta. Może właśnie chodzi o to, aby przerwała swoją pracę w Wuhan.
Artykuł nie jest zły, ale nie stawia jakiś spektakularnych tez. Jeżeli już coś dziwi to fakt, że pewnie jeszcze parę lat temu taki tekst nie ukazałby się w tej gazecie, która rozpływała się nad sukcesem ChRL. W publikacji nie ma nic, co by potwierdziło oskarżenia Pekinu o odwoływanie się autora, Waltera Russella Meada do sinofobii lub rasowych stereotypów. Sam tytuł nawiązuje do XIX wiecznego określenia Turcji, jako chorego człowieka Europy. Podobnie jak w wypadku dzisiejszej ChRL odnosiło się to do niewydolności systemu społeczno-politycznego Imperium Otomańskiego i moim zdaniem jest uprawnioną analogią. W ostatnich latach mówiono też tak o Francji (słusznie) czy Niemczech (tym bardziej słusznie). Sama reakcja Pekinu raczej tylko potwierdza tę diagnozę.
Co ciekawe, zapewne w natłoku informacji spływających z ChRL w związku z epidemią COVID-19 sam bym nie sięgnął po ten artykuł. Niemniej dzięki reklamie, jaką zapewniły władze ChRL będę zapewne nie jedyną osobą, która go przeczyta.
Publikacja wydaje się jedynie pretekstem, ponieważ wszyscy trzej odwiedzili wcześniej Xinjiang, z którego przygotowali relacje oraz artykuły mówiące o kampanii masowego wysyłania przedstawicieli mniejszości etnicznych do obozów reedukacyjnych, a nie mieli nic wspólnego z tekstem Meada.
Podobnie jak w poprzednich wypadkach, tego typu akcja ma na celu zastraszenie zagranicznych redakcji i dziennikarzy. W zamyśle rządzących w Pekinie każdy wydawca zastanowi się dwa razy za nim ponownie opublikuje artykuł nieprzychylny rządom partii komunistycznej. Pokazuje to niestety, jak niekompatybilne ze współczesnym światem lub działaniem wolnych mediów są „najwyższe czynniki w gremiach kierowniczych KPCh”.
—
1 W wypadku Philipa Wen sprawa ma też drugie dno. W sierpniu ubiegłego roku Pekin nie przedłużył akredytacji prasowej Wong Chun Han, singapurskiemu dziennikarzowi pracującego dla Wall Street Journal, który razem z Wen przygotował publikację o śledztwie prowadzonym przez władze australijskie wobec Ming Chai, kuzyna Xi Jinping. Ming jest hazardzistą, ale jest podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy oraz współudział w korumpowaniu australijskich elit na rzecz Pekinu.
A czy to nie retorsja za zmianę statusu chińskich placówek informacyjnych itp w USA w związku z obawami o ich funkcje propagandowe? To by sugerowała np, kolejność tweetów Hu Xijina.
PolubieniePolubienie
Możliwe, ale nie przeceniałbym tweetów Hu Xijin. On tylko wykonuje zadanie, ale nie jest współkreatorem narracji.
PolubieniePolubienie
[…] odpowiedzi na wyrzucenie z Chin kontynentalnych trojga1 amerykańskich dziennikarzy pracujących dla Wall Street Journal Departament Stanu nałożył ograniczenia na państwowe […]
PolubieniePolubienie