Wiele wskazuje, że władze wprowadzają niespodziewane ustępstwa w ramach strategi „zero COVID.” Nie liczyłbym na jej zniesienie, ale raczej będzie to usankcjonowanie tego, co się już dzieje, czyli luzowanie restrykcji na poziomie lokalnym. Zmiana to z jednej strony efekt presji ekonomicznej, ponieważ kontynuowanie tak restrykcyjnej polityki przy utracie kontroli nad rozpowszechnianiem się wariantu Omikron SARS-CoV-2 byłoby zabójcze dla gospodarki, ale z drugiej tępo i czas zmian zostały wymuszone przez rosnące niezadowolenie społeczne. Tym co przeważyło szalę, nie były jednak same protesty (choć było one warunkiem sine qua non), ale to jak wiadomości o nich rozlały się po chińskich mediach społecznościowych. Po prostu przełamanie blokady informacyjnej mogło nastąpić tylko w wyniku pospolitego ruszenia Chińczyków w sieci, a to był sygnał dla władz, jak powszechne jest niezadowolenie.
Chińskie władze utrzymują ścisłą kontrolę nad krajowym Internetem poprzez złożoną, wielowarstwową operację cenzury, która blokuje dostęp do prawie wszystkich zagranicznych wiadomości i mediów społecznościowych, a także blokuje tematy i słowa kluczowe uznane za politycznie wrażliwe lub szkodliwe dla rządów KPCh. Filmy wideo lub wezwania do protestu są zazwyczaj natychmiast usuwane.
Podobnie było w czasie protestów protestów z końca ubiegłego miesiąca. Filmy z demonstracji w Szanghaju zaczęły pojawiać się na WeChat w sobotę wieczorem 26 listopada. Pokazując skandowanie haseł o zniesieniu restrykcji i domagając się wolności, utrzymywały się tylko przez kilka minut, zanim zostały ocenzurowane. Jednak zdjęcia z protestów zaczęły rozprzestrzeniać się mimo to. Po prostu były szybciej powielane niż cenzura, nawet wspomagana sztuczną inteligencją i Big Data była zdolna je kasować. Rządowi cenzorzy zostali przytłoczeni.
W ChRL większość cenzury treści nie jest wykonywana przez organy państwa, ale zlecana na zewnątrz do operacji moderacji treści na prywatnych platformach mediów społecznościowych, które używają kombinowanych mechanizmów pracowników i oprogramowania filtrującego. Różnią się także sposoby działania. Niektóre cenzurowane posty nie są usuwane, ale mogą być widoczne tylko dla autora lub usunięte z wyników wyszukiwania – w ten sposób autor nie próbuje ich powielać lub re-publikować. W innych przypadkach, posty z wrażliwymi frazami kluczowymi mogą być publikowane po przeglądzie. Cenzorzy tam, gdzie nie mogą kasować niepożądanych treści, jak na zagranicznych platformach,1 np. Twitter, spamują je treściami pornograficznymi lub reklamami usług agencji towarzyskich. Celem jest zwiększenie chaosu i sprowokowanie administratorów do blokowania wrażliwych z punktu widzenia KPCh wątków. Trzeba jednak pamiętać, że przynajmniej część tych postów to prawdziwy spam, ponieważ wielu spamerów korzysta z okazji i podłącza się pod „gorące” w danej chwili treści.
Jak więc Chińczycy poradzili sobie z cenzurą? Oprócz oczywiście samej masy zadziałały środki wypracowywane przez lata zabawy w kotka i myszkę z lustratorami. Zamiast samego tekstu jego zdjęcie, często lekko rozmazane, aby oszukać OCR wykorzystywane przez programy filtrujące treści. Filmy filmów nagrywane pod kątem, aby oszukać sztuczną inteligencję analizującą wideo. Ponadto szybkie zmienianie wątków, aby wyprzedzić zdolność BiG Data do uczenia się nowych, nieporządnych treści – nowe hasła, neologizmy i czasami przekorne postulaty („Chcemy więcej testów i lockdownów”), których zrozumienie i rozpoznanie wymaga czynnika ludzkiego. To wszystko pozwoliło chińskim internautom przez kilkadziesiąt godzin wyprzedzać cenzurę. Jeżeli nawet dzisiaj większość z nich już zniknęła, to nie ma znaczenia, ponieważ nie da się ich wymazać z ludzkiej pamięci.
—
1 Dostęp do nich jest w ChRL blokowany, ale część użytkowników sieci korzysta z VPN, aby uzyskać do nich dostęp. Są one również ważnym środkiem łączności diaspory i poprzez nią trafiają do Chin.