
Propaganda portretuje żołnierzy ALW jako niezłomnych wojowników, ale rzeczywistość bywa mniej heroiczna (Zdjęcie za: Xinhua/Li Ziheng).
Centrum na rzec Cywili w Konfliktach (Center for Civilians in Conflict – Civic) przygotowało raport bezlitośnie demaskujący tchórzostwo „niebieskich hełmów” w czasie lipcowych walk w Jubie, stolicy Sudanu Południowego. Najgorszą ocenę dostali żołnierze przysłani przez Pekin.
Nie jest to pierwsza wskazówka, która stawia pod znakiem zapytania zdolność bojowa ALW – zwłaszcza, że w tym wypadku mamy mieć do czynienia z doborowymi jednostkami.
W Jubie, jak w innych państwach ogarniętych konfliktem, wojska ONZ ustanowiły strefy bezpieczeństwa dla cywilów. Jeżeli dojdzie do wybuchu walk, to ludność cywilna może skryć się w strefie, a „niebieskie hełmy” mają obowiązek bronić ich do updałego. Tak to wygląda w teorii.
W praktyce bywa różnie, czego dowodem jest strefa bezpieczeństwa w Srebrnicy, gdzie w 1995 roku holenderscy żołnierze ONZ nie obronili bośniackich muzułmanów przed serbskimi oprawcami. W Srebrnicy Holendrzy zostali w strefie, ale nie podjęli walki z Serbami, ponieważ uznali, że przeciwnik dysponuje przewagą ognia, a oni mieli jedynie broń ręczną – co nie do końca ich usprawiedliwia.
W Jubie żołnierze ALW uciekli jednak ze strefy mimo, że naprzeciwko ich stanęły zdezorganizowane bandy pijanych ludzi (80-100) jednego z lokalnych watażków. Co gorsza pozostawili za sobą pracowników organizacji humanitarnych i cywilów. W efekcie doszło do rabunku i szeregu gwałtów w strefie bezpieczeństwa oraz zamordowania sudańskiego dziennikarza. Niewielkie usprawiedliwienie stanowi fakt, że sami stracili dwóch ludzi w pierwszym ataku.
Trzeba też przyznać, że oddziały ALW nie były jedynymi, które wycofały się z przydzielonej im strefy bezpieczeństwa, lecz dla przykładu Etiopscy żołnierze opuszczając swoją strefę ewakuowali cywilów jak i pracowników humanitarnych oraz bronili strefy aż do zakończenia ewakuacji.
W dalszym ciągu walk w Jubie Misja ONZ w Sudanie Południowym (UNMISS) nakazała wojskom ONZ interwencję, ale zarówno Etiopscy żołnierze, jak i oddziały ALW odmówiły opuszczenia swoich obwarowanych baz. Wydarzenia z lipca są praktycznie powtórką zamieszek z lutego. Wtedy ONZ zajęło miesiące by przyznać, że niebieskie hełmy zawiodły, ale nie wyciągnięto żadnych konsekwencji w stosunku do stacjonujących w Sudanie Południowym oddziałów. Kolejne miesiące będziemy musieli czekać na podobne, puste uderzenie się w pierś w sprawie wypadków lipcowych.
Pekin stara się poprawić profil międzynarodowy i z tego powodu coraz częściej wysyła żołnierzy na misje pokojowe. Niestety, rzadko kiedy oddziały ALW potrafią stanąć na wysokości zadania i coraz częściej są powodem zażenowania. W wypadku Sudanu Południowego Pekin będzie jednak trzymał ludzi na miejscu, ponieważ ChRL ma chrapkę na tutejsze pola naftowe i ich obrona jest prawdziwym celem Pekinu, a nie ochrona ludności cywilnej.
[…] Z drugiej strony, reforma ALW prowadzona od paru lat ma na celu uczynienie jej zdolnej do prowadzenia i wygrywania wojen. Problem w tym, że mało kto w ALW ma rzeczywiste doświadczenie bojowe. Trudno aby nawet najbrutalniejsze pacyfikacje w Tybecie czy Turkiestanie Wschodnim były ekwiwalentem prawdziwego konfliktu, kiedy przeciwnik może się bronić – wręcz mogą dawać nieuzasadnioną pewność siebie. Także misje pokojowe w ramach ONZ nie napawają optymizmem. […]
PolubieniePolubienie
[…] Dlatego nie dziwi, że planiści ALW szukają jakiejś bezpiecznej wojny, aby sprawdzić, czy żołnierze po prostu nie uciekną, czy są gotowi do […]
PolubieniePolubienie
[…] uznaje Syrie za swoje państwo klienckie oraz (b) taka operacja przerasta możliwości ALW, a zdolności bojowe chińskich żołnierzy na dzień dzisiejszy stoją pod tak dużym znakiem zapytania, że Pekin obawiałby się poważnego […]
PolubieniePolubienie