obama-japan

Barak Obama rozpoczął podróż po Azji Wschodniej od wizyty państwowej w Japonii. Mimo że ChRL nie jest na liście odwiedzanych państw, to jest jednak głównym celem tej podróży.

Jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed Obamą, jest potwierdzenie pozycji Stanów Zjednoczonych w regionie oraz zapewnienie sojuszników o gotowości Waszyngtonu do przyjścia z pomocą polityczną i militarną państwom zagrożonym ekspansją Pekinu.

Nic nie nadaje się do tego lepiej niż sprawa wysp Senkaku. W tle jednak tli się sprawa ukraińska, która staje się powoli probierzem amerykańskiej determinacji.

Obama z jednej strony potwierdził dzisiaj gotowość Stanów Zjednoczonych do militarnego wsparcia Japonii w razie ataku na jej terytorium włącznie z wyspami Senkaku, ale zaraz zaapelował do Shenzo Abe o nieprowokowanie ChRL i stonowanie retoryki. W tle przewija się jeszcze co prawda zagrożenie ze strony Korei Północnej, ale to Chiny ludowe są postrzegane jako największe zagrożenie dla bezpieczeństwa całego regionu.

Pekin spodziewał się takiego rozwoju wypadku, dlatego przygotował dla Obamy „prezent powitalny” pod postacią zajęcia jednego z japońskich statków handlowych pod pretekstem dochodzenia odszkodowania za przejęcie przez Japonię dwóch chińskich statków w latach trzydziestych. Cała sprawa ma na celu oczywiście podgrzanie atmosfery i uniemożliwienie Tokio „stonowanie retoryki”. Tokio będzie musiało zareagować, ponieważ każde ustępstwo będzie postrzegane teraz jako zwycięstwo Pekinu, zwłaszcza po zeszłorocznym blamażu Obamy na Filipinach.

Waszyngton namówił rok temu Manilę aby w sporze na Morzu Południowochińskim spróbować zmniejszyć napięcie z ChRL i wynegocjował równoczesne wycofanie obydwu stron ze spornego terenu. Pekin jednak po chwilowym cofnięciu na północ swoich jednostek zaraz wprowadził je z powrotem i od tamtej pory blokuje Filipińczykom dostęp do kwestionowanego obszaru. Deeskalacja okazała się totalną porażką, za którą Filipiny w pełni obwiniają Waszyngton.

Cała historia pokazuje jednak rzeczywistą krótkowzroczność Pekinu, który owszem odniósł sukces zdobywając kontrolę nad ważnym strategicznie i ekonomicznie akwenem, ale kompletnie zantagonizował pozostałe kraje regionu, a przede wszystkim doprowadził do utraty zaufania. Każda kolejna próba deeskalacji będzie się rozbijać o brak zaufania do ChRL. Pekin co prawda mówi, że sojusz japońsko-amerykański to relikt zimnej wojny, ale jego działania tylko utwierdzają wszystkie strony w potrzebie budowy sojuszu regionalnego, który w domyśle będzie miał antychiński charakter, choć nikt tego głośno nie przyzna.

Jeżeli Pekin próbuje stosować się do zaleceń Deng Xiaoping i ma zamiar uśpić czujność świata, co do swoich hegemonistycznych zamiarów, to trzeba powiedzieć, że słabo mu to wychodzi.

Działania Waszyngtonu natrafiają jednak na poważną przeszkodę, jaką stanowi kryzys ukraiński. Nie tylko Ukraina ściąga uwagę i zasoby militarne Stanów Zjednoczonych z powrotem do Europy, kosztem regionu Pacyfiku, ale też słaba reakcja na agresję Moskwy podważa samą wartość amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Stąd tak silny sygnał Obamy w sprawie Senkaku. Byłoby jednak gorzej, gdyby ktoś w Pekinie postanowił sprawdzić, czy Obama nie blefuje. Zwłaszcza, że jego chwiejne zachowanie w sprawie Syrii po użyciu broni chemicznej w zeszłym roku może skusić twardogłowych w KC do powiedzenia „sprawdzam”.

Jest też inny paradoks. Jeżeli jest prawdziwa interpretacja, o której pisałem kilka dni temu, że powściągliwość Waszyngtonu wynika z planów wykorzystania w przyszłości Moskwy przeciwko Pekinowi, to bieżące (nie)działanie wynikające z dalekowzrocznej strategi, przynosi opłakane skutki taktyczne zniechęcające inne kraje regionu i w ogóle stawiające pod znakiem zapytania przyszłe działania strategiczne. To taki polityczny „paragraf 22”.

To prawda, że za Nixona już doszło raz do swoistego odwrócenia sojuszy, ale wtedy wrogiem numer jeden była Moskwa i przeciągnięcie Pekinu do antysowieckiego obozu nastąpiło już po chińsko-radzieckim zerwaniu w latach sześćdziesiątych. Dzisiaj – mimo wszystkich sprzeczności strategicznych między Rosją a ChRL – wprowadzenie Moskwy do antychińskiego obozu nie będzie łatwe, a cena może podważyć przywództwo Stanów Zjednoczonych nie tylko w Europie, ale i w skali globalnej.

Opublikował/a Michał Bogusz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.