Waszyngton potwierdza swój stosunek do Tajwanu

Na kilka dni przed wyjazdem prezydenta Obamy na szczyt APEC do Pekinu amerykańscy i tajwańscy przedstawiciele spotkali się w Waszyngtonie. Przedstawiciel Białego Domu Evan Medeiros powiedział, że polityka Stanów Zjednoczonych pozostaje niezmienna w stosunku do kwestii tajwańskiej i interesy wyspy nie ulegną szkodzie w wyniku rozmów Baraka Obamy i Xi Jinping.

Takie spotkania i podobne oświadczenia stały się już rytuałem przed szczytami amerykańskich prezydentów z przywódcami ChRL.

Medeiros w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy o sprzedaż broni na Tajwan potwierdził tylko, że zgodnie Ustawą o Relacjach z Tajwanem (Taiwan Relations Act) z 1979 roku Stany Zjednoczone mają jasne zobowiązania, z których Tajwan wydaje się zadowolony. Czyli nie powiedział nic nowego, ani konkretnego.

Shen Lyu-shun – tajwański de facto ambasador – także potwierdził, że stanowisko Stanów Zjednoczonych do Tajwanu się nie zmieniła i nie ma przesłanek do zmiany i szczyt Obama-Xi nie spędza nikomu w Tajpej snu z powiek.

W rzeczywistości, w wypadku ataku na wyspę Stany Zjednoczone mają wolną rękę i mogą, ale nie muszą przyjść z pomocą. Wszystko tak naprawdę zależy od bieżącej sytuacji politycznej w Waszyngtonie oraz temperamentu i oceny aktualnie urzędującego prezydenta. Tajwańczycy zdają sobie z tego sprawę i dlatego nie tylko zabiegają o każdorazowe potwierdzenie zobowiązań Waszyngtonu od każdego kolejnego prezydenta, ale też planują obronę.

Przedłużająca się wojna obronna i rosnąca ilość ofiar będą stanowiły nacisk polityczny i moralny na każdego zasiadającego w Białym Domie polityka. Dlatego celem doktryny obronnej Tajwanu jest osiągniecie zdolności do obrony przez co najmniej miesiąc i wykrwawienie najlepszych oddziałów ALW w ataku na wybrzeża.